Od kilku lat półki krajowych księgarń nie mogą pomieścić coraz to nowych i kolejnych wydań publikacji na temat „pozytywnego myślenia” jako metody zmiany zachowania i nastawień wobec niemal wszystkich problemów tego świata. Często adresatami tych publikacji oraz koncepcji są ludzie pracujący w warunkach nasilonego stresu społecznego, a szczególnie ci, którzy w pogoni za sukcesem poszukują szybkich i łatwych sposobów radzenia sobie z natłokiem różnorakich problemów. Twórcy koncepcji „pozytywnego myślenia” posługują się uniwersalną i podejrzaną dewizą, iż pozytywne myślenie pomaga zawsze. Co więcej, ich zdaniem jest to sposób nie tylko na sukces, ale również na osiągnięcie niemalże wszelkich ważnych dla wielu ludzi celów życiowych – od bogactwa, zdrowia i młodości – do przyjaźni, panowania nad podświadomością, uzdrawiania na odległość aż do… reedukacji kryminalistów.
W ostatnich miesiącach pojawiła się również pierwsza fala ostrzeżeń, że naiwnie i mechanicznie pojmowanie koncepcji „pozytywnego myślenia” może być groźne, szkodliwe i na dłuższą metę może prowadzić do narastania poważnych problemów psychicznych osób, które przyjmują na wiarę rzekome, chociaż często atrakcyjne i przekonywujące argumenty misjonarzy tej powstałej ponad pół wieku temu koncepcji. Za twórców i głównych przedstawicieli uważa się trójkę amerykanów – dr nauk religijnych, prawa i filozofii Josepha Murphy’ego; protestanckiego pastora Normana Vincent Peale oraz aktora, sprzedawcę samochodów ciężarowych, powieściopisarza i nauczyciela retoryki Dale Carnegie. Publikacje tych autorów sięgają liczby kilkudziesięciu milionów egzemplarzy , a siła prezentowanego w nich „amerykańskiego stylu życia” ubarwiona działaniami marketingowymi spowodowała tym większą fascynację i zainteresowanie w krajach europejskich.
Do postaci szczególnie popularnych na polskim rynku należy Dale Carnegie, autor takich książek jak: „Jak przestać się martwić i zacząć żyć” czy wydanej w 1934 roku a opublikowanej w Polsce pod koniec lat dziewięćdziesiątych publikacji „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”. Carnegie należy do jednych z najbardziej popularnych na świecie pisarzy, a jego historia życia i kariera zawodowa jest równie barwna jak opisy dowodów na rzecz niemal magicznej siły „pozytywnego myślenia”. Zaczynał, zgodnie z „amerykańskim mitem – od pucybuta do milionera – jako chłopiec, który zbierał w Missouri truskawki po pięć centów za godzinę. Już jako dorosły pracował jako akwizytor słoniny, mydła i smalcu. Następnie występował jako aktor, a po pewnym czasie przekształcił swój zawód w sprzedawcę samochodów ciężarowych, aby po pewnym czasie zająć się pisaniem opowiadań i powieści. Ten nurt życia zawodowego doprowadził go do największego sukcesu. Jako autor podręcznika „o sztuce swobodnego mówienia i wpływu społecznego” stał się sławny, dodatkowo prowadząc w Ameryce i Europie szkolenia i kursy dotyczące sztuki oratorstwa. Wydawać się może, iż wielki sukces wydawniczy książek, które w ostatnim okresie pojawiły się również w języku polskim zawdzięcza ich rewolucyjnej treści. Niestety jednak, to nie tyle zawartość merytoryczna publikacji, ile odwoływanie się do marzeń większości z nas stała się przyczyną tak wielkiej popularności idei i przesłań doktryny „selektywnie” pozytywnego myślenia.
DOKTRYNA „SELEKTYWNIE POZYTYWNEGO MYŚLENIA”
Koncepcja „selektywnie pozytywnego myślenia” zawiera w sobie wiele przekazów, tak bardzo wspólnych dla mentalności współczesnego społeczeństwa, że rozróżnienie, co w tych przekazach jest życzeniową, a co faktyczną wskazówką może stwarzać kłopoty. Istotą tej doktryny jest ogólne przesłanie: „don’t worry, be happy” („niczym się nie przejmuj, ciesz się życiem”) czyli wszystko jest możliwe i każdy może osiągnąć stan zbliżony do ideału, włącznie z bogactwem. Wystarczy tylko myśleć pozytywnie i być „nastawionym” optymistycznie, a życie wolne będzie od lęków, wypełni się harmonią i zdrowiem oraz dodatkowo i samoistnie bogactwo będzie się samo pomnażać. Pozytywne myślenie w tej koncepcji jest selektywnym, jednostronnym sposobem patrzenia na siebie i na otaczający nas świat. Świat oglądany przez różowe okulary przynosi ulgę i samospełnienie. Technika uzyskiwania takich stanów jest banalnie prosta – wystarczy wywołanie w sobie woli przemiany „złego myślenia” na „pozytywne myślenie”. Twórcy koncepcji obiecują swoim czytelnikom nieustające szczęście i bezbolesne pokonywanie problemów, wzbudzając tym nierealne oczekiwania. A jednak teoria „pozytywnego myślenia” znajduje bardzo wielu zwolenników. Dlaczego tak się dzieje ? Odpowiedź wydaje się dość prosta. W naszym społeczeństwie żyje bardzo wiele osób nieszczęśliwych lub niezadowolonych, którzy chcą rozwiązań dla własnych problemów. A jeśli oferuje się im prosty sposób – posługuj się jedynie pozytywnymi myślami – to chętnie korzystają z takiej metody, a nawet w pierwszej fazie wierzą, że ona działa. Podobnie jak autorzy tych pseudo naukowych publikacji.
Jednym z kardynalnych założeń koncepcji „selektywnie pozytywnego myślenia” jest szczególna moc wzmocnienia – co wyraża zdanie z jednej z prac D. Carnegiego: „nieustannie wzmacniaj u innych ich poczucie własnej wartości”. Hasło w zasadzie piękne i pokazujące wielką szlachetność tych, którzy starają się kierować nim w życiu realnym. Ale istnieje szereg obserwacji ukazujących, iż bardzo konsekwentne stosowanie tej reguły może prowadzić do zachowań świadczących o zjawisku przeceniania siebie, przez ludzi nadmiernie i w sytuacjach nieuzasadnionych, stale wzmacnianych, chwalonych i nagradzanych. Istnieje cała rzesza ludzi, którzy nie potrafią właściwie reagować na uznanie i pochwały. Z takimi ludźmi trudno czasami wytrzymać, są bowiem zarozumiali, aroganccy i patrzą na wszystkich z góry. Otrzymali nadmierna ilość nieuzasadnionych wzmocnień. Są ofiarami selektywnie pozytywnego myślenia, zarówno tych, którzy obdarowują ich „na kredyt” wzmocnieniami jak i własnego przekonania, które często wywodzi się również z doktryny pozytywnego myślenia.
Selektywnie pozytywne myślenie na temat innych ludzi zajmuje szczególnie dużo miejsca w publikacjach wywodzących się z tej doktryny. Ogólne założenia dotyczące kontaktów interpersonalnych wyrażają się w taktyce : zawsze zgadzaj się z innymi, nie krytykuj lecz szukaj tylko pozytywnych stron drugiego człowieka. Niestety tego rodzaju taktyka zawiera w sobie ukryte założenie dotyczące potrzeby „wkładania maski” na własne zachowania i stosowania nieautentycznych sposobów reagowania na zachowania innych ludzi. Istnieje również niebezpieczeństwo, iż adepci sztuki selektywnie pozytywnego myślenia mogą posuwać się do metod manipulowania ludźmi. Dale Carnegie w swojej książce pt. „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”, reklamowanej jako bestseller przeczytany przez 50 milionów ludzi, przetłumaczonej na 37 języków opisuje w sposób niezwykle atrakcyjny dziesiątki przykładów przemawiających za stawianymi przez niego tezami. Za podstawowy sekret udanych kontaktów z ludźmi autor przyjmuje potęgowanie poczucia ważności człowieka. I chociaż wymienia najważniejsze motywy i pragnienia ludzkie, do których, tym razem zgodnie z powszechnie panującymi poglądami zalicza: – zdrowie i utrzymanie życia, jedzenie, sen, pieniądze i to, co można za nie kupić, zbawienie, zadowolenie seksualne, powodzenie własnych dzieci, – to za najważniejszy ludzki popęd uznaje poczucie ważności. Nie zajmując się innymi, koncentruje uwagę czytelnika jedynie na „żądzy poczucia ważności”, która jego zdaniem jest „główną cechą odróżniającą nas od zwierząt”. Jak powiada D.Carnegie, „gdyby nasi przodkowie nie przejawiali żądzy poczucia ważności, nie byłoby naszej cywilizacji”. Te, tak radykalnie wypowiadane opinie „utwierdza” wieloma przykładami z zachowań znanych ludzi z teraźniejszości i przeszłości. Można by sądzić, iż historia ludzkości wyraża się walką wielkich ludzi o poczucie ważności. Dowodami na to, mogą być – zdaniem Carnegie – takie przykłady jak to, że Jerzy Waszyngton pragnął, aby go nazywano „Jego Wysokość Prezydent Stanów Zjednoczonych”, Kolumb pretendował do tytułu „Admirał Oceanu i Wicekról Indii”, a Katarzyna Wielka odmawiała otwierania listów adresowanych inaczej niż „Jej Cesarska Wysokość”. Próżność wielu osób, a szczególnie tych, którzy wynoszeni są na piedestały władzy traktowana jest przez amerykańskiego retoryka jako przejaw uniwersalnej i dotyczącej jego zdaniem każdego z nas potrzeby związanej z ważnością i władzą.
Ukazując metody jak przekonać innych ludzi do swojego sposobu myślenia formułuje też swoje „rady w pigułce”. Należą do nich, takie jak: zacznij od okazania przyjaźni, pozwól rozmówcy wygadać się, jak najprędzej wydobądź z rozmówcy liczne „tak”, daj rozmówcy myśleć, że twoja idea wyszła od niego, odwołaj się do szlachetności rozmówcy, udramatyzuj swoje pomysły i rzuć człowiekowi wyzwanie. Wpływ na zmianę postaw i zachowania się innych ludzi dokonuje się zdaniem Carnegie miedzy innymi takimi sposobami jak:
rozpoczynanie rozmowy od szczerej pochwały i uznania, zwracaniu uwagi na błędy innych pośrednio, zanim skrytykujesz innych, przyznaj się do własnych błędów, wystaw ludziom dobrą opinię, której będą musieli sprostać i w końcu spraw, aby rozmówca z przyjemnością zrobił to, czego od niego oczekujesz. Zdaniem G. Scheicha teoria Dale Carnegiego w zasadzie to nic innego, jak trening sprzedawców, który autor stara się rozszerzyć na wszystkie sytuacje dnia powszedniego. Jednak nie można zapomnieć, iż świat nie składa się jedynie z kupujących i sprzedających. Ci, którzy manipulują ludźmi – jak czynią to niektórzy sprzedawcy – mogą w realiach dnia codziennego napotkać na silny opór i w dwójnasób nasiloną niechęć wobec nawet najbardziej życzliwie i selektywnie pozytywnie myślącego wyznawcę koncepcji Carnegie.
Wyznawcy filozofii „pozytywnego myślenia” zgodnie przeceniają rolę myśli i słowa, przypisując im wszechmocny wpływ na psychikę i ludzkie życie. Co więcej filozofia ta zmusza czytelnika do wypierania własnych problemów zamiast konfrontacji z nimi. Wynika z tego również mylne przekonanie, że za pomocą sugestii i myślenia można zawsze i w każdej sytuacji wpływać pozytywnie na uczucia i doznania człowieka. Ileż to osób wierzy, że perswazja i rozum wystarczyć powinny dla uspokojenia emocji drugiej osoby. Zapomina się przy tym, iż często emocje są pierwotne wobec naszych myśli i zmienić się mogą jedynie dzięki naszym doświadczeniom, czyli na skutek tego co przeżywamy i dopiero później, to jak nazywamy, jakich słów dobieramy i do jakiego stopnia potrafimy rozpoznać rzeczywiste stany naszych odczuć. Ale koncepcja „pozytywnego myślenia” nie dopuszcza potrzeby analizy jako koniecznej do czegokolwiek. Wystarczy jedynie myśleć pozytywnie. Niestety spora liczba osób, po dłuższym lub krótszym czasie orientuje się, że technika ta chociaż na chwilę odsunęła na bok pewne problemy, to jednak w żaden sposób ich nie rozwiązała.
Koncepcja „pozytywnego myślenia” jest szczególnie atrakcyjną dla ludzi żyjących aktywnie, szybko i przeżywających silne napięcia związane z potrzebą kontaktów z innymi ludźmi (klientami, podwładnymi, uczniami, pacjentami, itp.)Wśród osób spędzających swoje życie w sposób niezwykle intensywny częste są (i naturalne w pewnym sensie) oczekiwania, że większość problemów, konfliktów, trudności czy zadań można rozwiązać, trzymając się jednego schematu, że istnieją uniwersalne rady, strategie i triki znane tylko specjalistom, oraz że istnieją takie metody i posunięcia, dzięki którym w każdym przypadku, zawsze i ze wszystkim można się uporać. Tak zresztą spora liczba pędzących przez życie spostrzega swoje zadania wobec częstego nadmiaru obowiązków, których się podejmuje i decyzji, które z poczuciem przymusu i pośpiechu wypełniają ich rolę zawodową. Pozytywne myślenie staje się wówczas nadzieją i wytrychem do rozwiązywania wielu problemów, a iluzja doraźnego wytchnienia dającego uspokojenie przesłania skomplikowaną rzeczywistość.
NIEBEZPIECZEŃSTWA I ZAGROŻENIA „SELEKTYWNIE POZYTYWNEGO MYŚLENIA”
Jednym z podstawowych niebezpieczeństw związanych z bezkrytycznym przyjmowaniem tez doktryny „selektywnego myślenia pozytywnego” jest podejście do spraw przeżywania emocji. Nakaz przeżywania i okazywania jedynie pozytywnych uczuć może stanowić w pewnych sytuacjach źródło szkód, które w konsekwencji mogą odbić się na zdrowiu psychosomatycznym. Jednym z powszechnie stosowanych w literaturze wywodzącej się z tej doktryny jest postulat tłumienia emocji negatywnych. Co więcej, udawanie emocji pozytywnych uważane jest za pożyteczne i niemal uzdrawiające wszelkie trudne sytuacje w relacjach ze światem ludzi i w kontakcie z samym sobą. Podważane jest tym samym powszechnie panujące przekonanie, że umiejętność przeżywania negatywnych emocji może być konstruktywną i rozwijającą umiejętnością w życiu człowieka. Negatywne emocje są jednoznacznie potępione, a możliwość ich przeżywania uważana jest za podstawowe źródło niepowodzeń zarówno w życiu społecznym jak i osobistym. Autorzy tej koncepcji zapominają o takich zjawiskach, jak niebezpieczeństwo związane z długotrwałym zaprzeczaniem i tłumieniem negatywnych emocji czy też o pozytywnej roli negatywnych emocji w wyznaczaniu granic dopuszczalnych zachowań ze strony innych ludzi. Selektywnie pozytywne myślenie zmusza czytelników do wypierania ich własnych problemów zamiast konfrontacji z nimi.
Dr G.Scheich, niemiecki psychoimmunolog i psychoterapeuta zwraca uwagę na niebezpieczeństwo kreowania przez doktrynę selektywnie pozytywnego myślenia niedojrzałego świata i bajkowego myślenia o zdrowiu, życiu, karierze, źródłach satysfakcji i naturze człowieka. Ideały pozytywnego myślenia ukazują „krótką ścieżkę” uzyskiwania bajecznych stanów, takich jak bogactwo, zdrowie, uwolnienie się od wątpliwości, pomyłek, lęków, agresji, pełna samoświadomość, absolutna pewność siebie, niezawodna intuicja, poczucie sprawowania całkowitej kontroli nad wszystkim i wszystkimi, nieograniczona moc, umiejętność wywierania wpływu na otoczenie, bezproblemowe dostosowanie otoczenia do własnych pragnień. W obliczu takich możliwości zrozumiałą jest tęsknota i poczucie obowiązku nieustannego dobrego samopoczucia i odczuwania absolutnej harmonii. Dlatego prawdopodobnie wielu czytelników literatury traktującej o pozytywnym myśleniu będzie długo zwlekać z decyzją o szukaniu pomocy u profesjonalnego psychoterapeuty, bowiem przestaje wierzyć, iż źródło zmian leży w osobistych decyzjach i procesie zmagania się z realiami życia. Podstawowy wniosek z lektury tych publikacji jest jeden – wystarczy myśleć pozytywnie i mocno wierzyć w pozytywne siły, które tkwią w człowieku.
Istnieje jeszcze inne niebezpieczeństwo, niestety wcale nie tak rzadkie. „Pozytywne myślenie” bywa powodem podejmowania często irracjonalnych decyzji, które kończą się fiaskiem. Wielu biznesmenów zafascynowanych filozofią „pozytywnego myślenia” bankrutuje ponieważ zaspokajają swoje pragnienia, mimo, że tak naprawdę ich na to nie stać. Zaciągane kredyty nie mają szansy na spłatę, gdy w decyzjach o tych operacjach zamiast wieloaspektowej analizy sytuacji firmy i profesjonalnego myślenia pojawia się skłonność do posługiwania się wiarą, że jakoś to będzie, bo przecież powinno być dobrze – bo zawsze trzeba być optymistą. Niektórzy rodzice, niejednokrotnie zafascynowani filozofią „selektywnie pozytywnego myślenia” wzbogacają o nią swoje systemy iluzji i zaprzeczania w sytuacjach, gdy w naturalnych odruchach czują złość, dezaprobatę lub lęk w związku z różnorodnymi i niepoprawnymi zachowaniami się swoich dzieci. Zamiast koncentrować się na istocie pojawiającego się problemu, posługują się uniwersalną zasadą, iż „trzeba myśleć pozytywnie” i rozpoczynają poszukiwanie rozwiązań wyłącznie „w jedną stronę” – nagród, pozytywnych wzmocnień oraz zapominania i pomijania wcześniej zapowiedzianych konsekwencji i skutków wobec nieodpowiednich zachowań dziecka. Często sztucznie wyolbrzymiony liberalizm i wbrew oczywistym faktom podtrzymywany optymizm w relacjach z dzieckiem ma swoje źródła właśnie w doktrynie „selektywnie pozytywnego myślenia”.
A doświadczenie poucza, że sztucznie podtrzymywany optymizm może przynieść więcej szkody niż pożytku. Naiwny czy udawany optymizm zawiodły wiele osób na manowce. Życie niesie ze sobą rozmaite zagrożenia i jeśli źle ocenimy sytuację podejmując błędną decyzję, to w skrajnym wypadku możemy nawet zaprzepaścić dorobek całego życia. Oczywiście człowiek z natury ufny wobec świata i mający optymistyczny stosunek do życia ma większe szanse utrzymania własnego zdrowia psychicznego. Fundamentem takiej postawy jest jednak indywidualny mechanizm jej przyjmowania. Optymizm sam w sobie niekoniecznie jest niepodważalnym i przewyższającym wszystko inne dobrem. Pożyteczny może być jedynie optymizm uprawniony sytuacją, predyspozycjami lub realiami – i wtedy można go celowo wykorzystać. Fałszywy optymizm, wcześniej czy później jest źródłem głębokiego rozczarowania, czasami bardziej rujnującego niż sceptyczne nastawienie w poszukiwaniu argumentów na rzecz możliwości optymistycznego spojrzenia na rzeczywistość. Jak pisze G. Scheich, ważne jest to, by zachować równowagę między optymistycznym nastawieniem, skierowanym ku przyszłości, a ostrożnym, krytycznym podejściem do zadań, jakie stawia przed nami życie. Do takiej równowagi każdy musi sam doprowadzić. To ona decyduje o tym, czy nasze życie – również profesjonalne – będzie udane. Pewne jest to, że jeśli będzie dominować któryś z tych czynników w formie euforycznych oczekiwań lub obsesyjnego pesymizmu i zniechęcenia, w strukturze osobowości człowieka zostanie utrwalone zaburzenie nie pozwalające na twórcze życie, co może stanowić obciążenie również dla najbliższego otoczenia.
Umiejętność poszukiwania i znajdywania równowagi we wszystkim, co nas otacza jest jednym z wymiarów dojrzałości. Wiara, iż „pozytywne myślenie” stanowi remedium na większość naszych problemów jest wyrazem nierealistycznych i mało dojrzałych oczekiwań wobec siebie samego i świata. Dziecko, które wierzy, że może dostać wszystko, czego pragnie, po prostu biorąc to, nie umie sobie wyobrazić własnych potrzeb i chęci w kategoriach abstrakcyjnego stanu uczuć, popędu, tęsknoty czy pragnienia. Po prostu widzi, co chce. Niedostrzeganie negatywnych stron różnego typu sytuacji jest często spowodowane nie tylko obawą i strachem przed cierpieniem ale również dowodem niedojrzałości wyrażającej się jednostronnym, spolaryzowanym sposobem patrzenia i myślenia. W świecie ludzi dorosłych uczucia smutku czy straty często towarzyszą uldze i zadowoleniu z pomyślnego zakończenia negocjacji lub trudnych sytuacji. Zdolność tolerowania straty i rozczarowania bez dezintegracji i wpadania w szał lub depresję jest zaawansowaną umiejętnością umysłową. Ma ona swoje korzenie w pierwszych pięciu latach życia dziecka, ale, nawet w najlepszych okolicznościach nie jest jeszcze dobrze rozwinięta przed dziewiątym, dziesiątym, czy nawet dwunastym rokiem życia. Wielu ludzi walczy o jej rozwinięcie przez całe życie. Filozofia „pozytywnego myślenia” nie należy do technologii sprzyjających tym zmaganiom.
dr Leszek Mellibruda artykuł z serwisu http://www.strefawiedzy.langas.pl