Kazimiera Iłłakowiczówna urodziła się 6 sierpnia 1892 w Wilnie, natomiast inne źródła podają rok 1889. Sama poetka pisała: „Metryka moja była czymś tak niepewnym, że bez skrupułów dodawałam sobie raz po raz lat, albo kiedy indziej odejmowałam”. Była nieślubnym dzieckiem Barbary Iłłakowiczówny i Klenesa Zana, została bardzo wcześnie osierocona – ojciec, adwokat wileński, zginął śmiercią tragiczną, gdyż został zastrzelony w przedziale kolejowym w wieku 28 lat. Po śmierci matki, nauczycielki języków obcych i muzyki w Wilnie, rozdzielono ją z siostrą Basią i trafiła to rodzonego brata matki, Jakuba Iłłowicza. Nie dbał on jednak o dziewczynkę, co stało się głośne w najbliższej okolicy. Wtedy przyjęła ją do siebie Zofia Buyno z Zyberk – Platerów. Kazimiera bardzo kochała swoją opiekunkę i nazywała ją”matką Zofią”. Tak pisała o niej: „Mama to było nade wszystko promieniowanie dobroci i nie tylko dobroci, ale samego
Dobra”.
Wkrótce opuściła dom przybranej matki i została uczennicą liceum Platerówny w Warszawie. Debiutowała w 1905 roku na łamach „Tygodnika Ilustrowanego” – wierszem „Jabłonie”. W latach 1908-1909 studiowała w Oksfordzie, a potem w Londynie. W tych latach poznała smak ciężkiej pracy fizycznej – zarabiała jako służąca, sprzątała domy. Chciała być w pełni niezależna i udało jej się to, cieszyła się wolnością. W roku 1911 ukazał się jej debiutancki tomik wierszy „Ikarowe loty”, które podpisała jako I.K. Iłłakowicz. Kiedy poznał ją Stefan Żeromski w Zakopanem, powiedział: „Mój Boże! Więc I. K. Iłłakowicz jest kobietą!”. Powiedział jej to, odwrócił się i już więcej nie spojrzał w jej stronę. Nigdy mu tego nie zapomniała, choć był on, jak się wyraziła, jej „duszy najszczerszym kochaniem”. Po śmierci Z. Buyno wróciła do kraju i studiowała polonistykę i anglistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1910-1914. Wtedy poznała Józefa Piłsudskiego, u którego później (w latach 1926-1935) pracowała jako jego sekretarka.
Gdy ukończyła studia, wybuchła I wojna światowa. W tym czasie los przygotował jej wiele niespodzianek. Znalazła się na froncie rosyjskim jako siostra miłosierdzia; ciężko zachorowała na dyzenterię i otarła się o śmierć. Pracowała jako korektorka w drukarni w Piotrogrodzie, a w przededniu niepodległości powróciła do Polski i podjęła się pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych jako pierwsza kobieta w tej instytucji. Następnie została przeniesiona do
sekretariatu pierwszego Marszałka Polski.
W 1939 roku wraz z innymi pracownikami Ministerstwa Spraw Wojskowych znalazła się w Rumunii, gdzie spędziła wojnę. Podjęła się tam pracy zarobkowej, udzielała lekcji angielskiego, niemieckiego i francuskiego. Po wojnie poetka, jako reprezentantka elit rządzących w przedwojennej Polsce, miała duże trudności
z powrotem do kraju, lecz pomógł jej w tym Julian Tuwim, którego Iłłakowiczówna nazywała „bratem z wyboru”. Wróciła w 1947 roku, a na dworcu w Warszawie
powitał ją Jarosław Iwaszkiewicz i minister Juliusz Starzyński. Iłłakowiczówna zamieszkała w Poznaniu.
Przez całe życie Kazimiera prowadziła niezwykle ożywioną korespondencję. Fascynującą lekturą są listy Iłły do poetki – Joanny Kulmowej. A zaczęła się ta korespondencja od listu Iłłakowiczówny, która wyrażała swoje uznanie młodziutkiej poetce za wiersz „Po piątej eksmisji”. Pisała w nim: „Łaskawa Koleżanko, z
prawdziwym zachwytem przeczytałam Pani utwór o kimś, kto nie dopuszczony do mieszkania w Warszawie, przynajmniej kupił sobie grób na Powązkach, bo ja to
właśnie zrobiłam d. 4 II 57 (kwatera 81, rząd 3, nr 24)”.
Od tego listu zaczęła się przyjaźń dwóch znakomitych poetek. Iłła podkreślała wielokrotnie: „bardzo jestem dumna z naszej przyjaźni, mimo dużej różnicy
wieku”. Natomiast Joanna tak wspominała swoją starszą przyjaciółkę:
„Zabawiła u nas parę dni zaledwie, ale jak wiele ścieżek przemaszerowała, ile krajobrazów się nałykała, tego policzyć by się nie dało (…). Miała twarde
zasady. (…) nosiła długą czerwoną spódnicę uszytą z dwóch szkockich kraciastych chust, trzecia służyła jako szal i broń przeciw Ralfowi i Acanowi, które na
ten widok grzały z podkulonymi ogonami do kuchni, nie tyle ze strachu, ile z respektu (…). Długo jeszcze wyglądała młodo i ładnie, miała w sobie dużo
kobiecej zalotności”.
Poetka żartowała nieraz, że na pisanie wierszy, mimo że jej opiekunka uznawała je za brzydkie i grzeszne, miała wpływ zabawa popularna wówczas w dworkach
ziemiańskich – „sekretarz rymowany”:
„Na kartce papieru pisano jedną linijkę i podawano sąsiadowi, który rymował do niej nastęony wiersz. Potem zasłaniał to, co napisał, pozostawiając tylko
ostatnią linijkę. I tak kartka z coraz dłuższym wierszem szła przez całe towarzystwo. Odczytywało się ją na końcu jako niezmiernie bezsensowny zlepek rymów.
Bawili się w to dorośli, ale i mnie do tej gry dopuszczano. Rymowanie szlo mi niezmierni łatwo”.
Czego szukała poetka w poezji? Poetka pisała do swojego ucznia, Józefa Ratajczaka, tak: „Ja osobiście szukam w wierszach, poza pięknem języka i pomysłowością
obrazowania – właśnie emocji. Chcę czytając być zaskoczona wzruszeniem”. Jej poezja taka właśnie jest – dostarczają czytelnikowi głębokich przeżyć
emocjonalnych. Niezwykła i oryginalna wyobraźnia magiczna, połączona ze zmysłem obserwacji i malarską zdolnością opisu plus szczypta groteski i absurdu było
receptą doskonałą na sukces poetki. Otrzymała Nagrodę Literacką miasta Wilna (1930), Państwową Nagrodę Literacką (1935), Nagrodę Ministerstwa Kultury i
Sztuki (1967), Nagrodę Miasta Poznania (1968) oraz Nagrodę Państwową I stopnia (1976), została również uhonorowana tytułem doktora honoris causa przez
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Była autorką wielu przekładów, tłumacząc z angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego, rumuńskiego i węgierskiego. Przekład kongenialny to powieść Anna Karenina
Tołstoja. Tłumaczyła także amerykańską poetkę Emily Dickinson, dramat Don Carlos Schillera (1932).
Należała do najwybitniejszych postaci życia literackiego w dwudziestoleci międzywojennym. Jej poezja była doceniana, a oprócz tego charakteryzowała się
wyrazistą osobowością, żywą inteligencją, elegancją i nieprzewidywalność w kontaktach z ludźmi uczyniły ją postacią fascynującą towarzysko. Przyjaźniła się z wybitnymi postaciami: z
Witkacym, Julianem Tuwimem, Marią Dąbrowską.
Od początku lat siedemdziesiątych zaczęła tracić wzrok. Lektorką ociemniałej poetki była Łucja Danielewska, która napisała książkę o Kazimierze
Iłłakowiczównie pt. „Portrety godzin”. Zmarła 16 lutego 1983 roku w Poznaniu, a została pochowana na Powązkach.
Jej osobą inspirowało się wiele pisarzy, poetów i muzyków, czego przykładem może być wiersz „Iłłą i Achmatowa” Władysława Broniewskiego, „Iłłakowiczówna
Kazimiera” Jana Sztaudyngera, kompozycja Karola Szymanowskiego „Rymy dziecięce. Dwadzieścia piosenek dla dzieci na głos i fortepian op. 49”, Witolda Lutosławskiego
„Pięć pieśni na głos i fortepian”, a ponadto wiersz poetki „Atlantyda” zaśpiewał Grzegorz Turnau.
Jolanta Nowaczyk, 27 sierpnia 2009