Nie przypuszczałam, będąc dzieckiem, że nieopodal mojego miasta rodzinnego mamy taki skarb. Nie przypuszczałam, będąc dzieckiem, że nieopodal mojego miasta rodzinnego mamy taki skarb. Kiedy byłam małą dziewczynką, zdarzało mi się czasem jeździć z rodzicami do Krakowa. Gdy wracaliśmy z powrotem do Gorlic, najczęściej było już ciemno. Pamiętam, że dojeżdżając do miasta wznosiliśmy się na wielką górę (dziś wiem, że to Zborowicka Góra), z której roztaczał się widok na migoczącą światełkami małą miejscowość. Bardzo podobały mi się te światełka widziane z góry, dlatego kiedyś spytałam rodziców: co tam jest. Bobowa – odpowiedzieli, a ja zapamiętałam sobie to na zawsze.
Nie przypuszczałam, będąc dzieckiem, że nieopodal mojego miasta rodzinnego mamy taki skarb. Leżąca w dolinie rzeki Białej, pomiędzy Tarnowem a Nowym Sączem, Bobowa kojarzy się większości ludzi z koronkami klockowymi. Od ponad stu lat kobiety tutejsze trudnią się ich wyrabianiem. W wychodzącym we Lwowie "Dzienniku Literackim" pod datą 4 września 1866 r. Szczęsny Morawski w cyklu "Obrazki miast i miasteczek niektórych", pisząc o Bobowej, odnotował:
W lecie, w pogodny dzień pod każdym niemal domem obaczym dziewczę, siedzące na progu, kamieniu lub stoliczku, przed poduszeczką wysypaną piaskiem, osadzoną na drążku toczonym, od którego na nitkach wiszą mnogie kręgielki. Są to klawisze, za pomocą których nić spleciona wzorzysto, przetwarza się w koronkę lub wstawkę. Dziewczęta nieraz samotnie, samoczwart siedzą wraz, śmiejąc się i rozmawiając wesoło, a palce ich w ciągłym ruchu nie mylą się – i rozmowa swoją drogą a koronka swoją. Wyrabiają wzory wszelkie, wcale ozdobne od wąziutkiej wstaweczki począwszy, aż do kilku calowej szerokości.
W 1899 roku powstała w Bobowej żeńska Krajowa Szkoła Koronkarska. Takie placówki powstały też w innych miastach Galicji – miedzy innymi w Krakowie. Uczennice bobowskiej szkoły już na początku jej istnienia odnosiły sukcesy międzynarodowe – np. w 1902 roku brązowy medal w Saint Luiz czy też w 1905 roku złoty w San Francisco. Także w okresie międzywojennym oraz podczas okupacji hitlerowskiej prowadzone tam były kursy koronkarskie. Duże zasługi w kształceniu nowych pokoleń tego artystycznego rękodzieła położyły nauczycielki: Helena Rzeczycka-Dzikiewicz oraz Zofia Dunajczanowa. Po wojnie, we wrześniu 1946 r., powstała w Bobowej Szkoła Zawodowa, a koronkarstwo (później koronkarstwo z hafciarstwem) stało się jej ważnym działem nauczania.
Obecnie Bobowa jest regionem skupiającym najwięcej polskich koronczarek. W 1994 roku powstało tam Stowarzyszenie Twórczości Regionalnej, które współpracuje z ministerstwem Kultury i Sztuki. Od 1995 roku organizowane są Konkursy Koronki Klockowej. W 2000 roku odbył się I Międzynarodowy Festiwal Koronki Klockowej, na który przybyły koronczarki z Belgii, Włoch, Czech i Słowacji. Festiwal zagościł w Bobowej na stałe i skutecznie promuje miasto przyciągając twórców i zwiedzających.
Jednakże nie tylko bobowska koronka zwraca uwagę turystów. W niedużej odległości od rynku zobaczyć możemy stary piękny kościółek pod wezwaniem św. Zofii, który – przynajmniej mnie – bardzo zauroczył. Dowiedziałam się, że kilkakrotnie niszczyły go pożary, na jakiś czas pozostawał też we władaniu arian, do dzisiejszych czasów dotrwał jednak w praktycznie niezmienionym kształcie, chociaż datowany jest na 2 połowę XV w. W ołtarzu głównym znajduje się obraz przedstawiający św. Zofię w otoczeniu trzech córek. Świątynia stanowi doskonały przykład gotyckiej architektury sakralnej. Zbudowano ją z łupanych kamieni, ma kryty gontem dach, wieżyczkę na sygnaturkę oraz gotycki portal schodkowy zdobiący wejście od strony zachodniej. Przez arian świątynia została zamieniona na stajnię, przez zaborców – przeznaczona na cele świeckie. Wciąż jednak obok kościoła znajduje się stara, gotycka dzwonnica, nadbudowana w XIX w. Do II wojny światowej wisiał tam XVIII-wieczny dzwon.
Wstyd się przyznać, ale o tym, że Bobowa przed wojną była miasteczkiem zamieszkanym przez Żydów, dowiedziałam się dopiero podczas studiów. Tymczasem przez wiele lat ludność pochodzenia żydowskiego stanowiła niemal połowę mieszkańców osady. O Żydach z Bobowej pisano w 1784 roku: Mają dozwolony handel i komercya wszystkie generaliter, towary sprowadzać, przedawać, gorzałki palić, szynkować, piwa warzić, wina z Węgier beczkami sprowadzać, przedawać i szynkować.
Do dnia dzisiejszego zachowała się w Bobowej synagoga, którą Żydzi wznieśli niedługo po przybyciu do miasteczka. Na obecny jej wygląd wpłynął wielki pożar, który zniszczył miasto w 1889 oraz dewastacje poczynione przez Niemców w czasie II wojny. Wkrótce po wojnie została ona odbudowana, jednak w czasach PRL służyła jako pomieszczenie dla warsztatów szkolnych.
Synagogę w Bobowej nietrudno znaleźć, każdy mieszkaniec szybką ją wskaże. Klucze wręczył nam fryzjer, który nieopodal ma swój zakład. Budynek świątyni zbudowany jest na planie kwadratu z prostokątną przybudówką. Wielka sala modlitewna wykonana została z kamienia, nakryta dziesięciopolowym sklepieniem wspartym na czterech słupach, natomiast część zachodnia – zbudowana jest z drewna. Na ścianie wschodniej sali zachowała się polichromowana dekoracja z 1778 r. o motywach roślinnych i zwierzęcych stanowiąca bogatą oprawę aron ha-kodesz – należącej do najcenniejszych zabytków żydowskiej sztuki sakralnej w Polsce. Widoczne na pozostałych ścianach malowidła odkryto niedawno.
W 1993 budynek stał się własnością gminy krakowskiej. Po kilku latach, dzięki funduszom rabina Asche Scharfa z Nowego Jorku, synagogę wyremontowano i w lipcu 2003 r. nastąpiło uroczyste otwarcie. Obecnie służy ona jako miejsce kultu dla przyjeżdżających tu Żydów, jest również udostępniana zwiedzającym.
Widziałam w swoim życiu kilka cmentarzy żydowskich, muszę jednak przyznać, że bobowski kirkut jest jednym z piękniejszych. Być może dlatego, że położony jest na malowniczym wzniesieniu. Zachowały się tam, wykonane z marmuru, granitu i piaskowca nagrobki żydowskich mieszkańców Bobowej, w tym żołnierzy z czasów I wojny światowej oraz zbiorowe mogiły ofiar Holocaustu, jednak dla Żydów pielgrzymujących do Bobowej najważniejszy jest tutaj ohel skrywający szczątki zmarłego w dniu 24 czerwca 1906 roku cadyka Salomona Halberstama – syna Meira Natana, wnuka Chaima Halberstama z Nowego Sącza – założyciela sądeckiej dynastii cadyków. Salomon założył w Bobowej jesziwę, która stała się centralnym ośrodkiem nowej dynastii. Drugim pochowanym w ohelu jest Chaim Jakub z Bobowej, syn Mojżesza Józefa, prawnuk Mojżesza Teitelbauma, zięć Salomona Halberstama.
Gorąco polecam przyzywającą migoczącymi światełkami Bobową. Każdy, kto podróżuje w kierunku Beskidu Niskiego bądź Pogórza, powinien tam zajrzeć, nie sposób oprzeć się urokowi tego miasteczka.
Anna Ludwin, 10 grudzień 2010
fot. Anna Ludwin