Któż z nas nie marzy o tym, by wpaść do króliczej nory i przenieść się do bajkowego świata pełnego czarów? A może by tak pójść o krok dalej i przekroczyć granice krainy szalonego Kapelusznika? Na styku bajkowego świata i mrocznego królestwa upiorów snuje się senne marzenie. Kto odważy się zanurzyć w onirycznej wizji, która rządzi się prawami pogrążonego we śnie umysłu?
15 maja 2010 roku wnętrze poznańskiego kina Muza zamieniło się w azyl dla wszystkich, którym nie wystarcza świat rzeczywisty. Na gości stęsknionych za obecnością enigmatycznych zjaw, demonicznych księżniczek oraz bladolicych wampirów czekała prawdziwa uczta zmysłów.
W nastrojowym półmroku wyeksponowano fotografie i grafiki Łukasza „Alkazza” Schmidta, który zaprosił przybyłych do swojego snu. Przesycone groteską i makabrą wizerunki przykuwały wzrok swoją wyrazistością, nasyceniem skontrastowanych barw oraz niezwykłym nastrojem surrealnego świata. Choć na bladych twarzach ze zdjęć Schmidta często widnieją kropelki krwi, to nie mają one nic wspólnego z efekciarskimi stylizacjami rodem z taniego horroru.Wręcz przeciwnie – wszystkie zaprezentowane w ramach wystawy fotografie cechuje wysoki poziom estetyczny. Dzięki temu świat upiorów nie przeraża, lecz pobudza ciekawość widza i przykuwa jego uwagę do twarzy wysłanników królestwa ciemności.
Podczas wernisażu nastrój niesamowitości i grozy, którym przesiąknięte są zdjęcia i grafiki Łukasza Schmidta, został spotęgowany poprzez obecność aktorów. Na kilka godzin cały hall kina Muza zamienił się w oniryczną krainę, w której co chwilę przemykały dziewczęta w lśniących, satynowych sukniach lub bladolicy młodzieńcy w strojach z innej epoki. Goście przybyli na wernisaż mieli też okazję uczestniczyć w przyjęciu u Kapelusznika, które odbywało się we wnętrzu kawiarni artystycznej, znanej jako Muza Art Cafe. W przyćmionym świetle prace Łukasza Schmidta nie prezentowały się wprawdzie w całej okazałości, lecz za to organizatorom udało się stworzyć wrażenie bezpośredniego obcowania z wytworami umysłu artysty. Zapewne część z osób, które stąpały po rozsypanej talii kart i mijały postaci stylizowane na bohaterów grafik, zatraciła cienką granicę pomiędzy snem a jawą.
Oryginalny wernisaż prac Łukasza Schmidta z pewnością był dla wielu osób niezapomnianym przeżyciem. Nastrojowe dekoracje oraz performance sprawiały, że można się było poczuć jak w sennym marzeniu, lecz odwracały nieco uwagę od samych fotografii. Warto więc raz jeszcze odwiedzić wystawę zdjęć i grafik Schmidta, by w pełnym świetle dostrzec każdy szczegół świata rodem z koszmaru. Ekspozycja będzie czynna do końca maja.
Nina Kinitz 17 maja 2010