Wycieczka do Muzeum Narodowego w Warszawie to obowiązkowy punkt programu większości wycieczek szkolnych i pracowniczych z Polski. A co zrobić, gdy w deszczowy wakacyjny dzień nudzi się warszawianka?
Tak właśnie było pewnego pochmurnego dnia wakacyjnego, w 2007 roku. Od 18 maja do 29 lipca Muzeum Narodowe gościło czasową wystawę dzieł wybitnego czeskiego artysty: Alfonsa Muchy. W związku z tym Muzeum Narodowe stało się także obligatoryjne dla owej warszawianki… Ale jak tu wybrać się na wystawę, kiedy w domu do zabawy nieustająco zachęca niesforna pięciolatka? No cóż – raz kozie śmierć – Muchę zobaczyć trzeba.
Bilet w cenie 17 złotych zakupiłyśmy tuż przed wejściem. Kolejka niemiłosierna, dzieci pełno. Czyżby jakaś dodatkowa wystawa dla dzieci? Podpytuje stojącą obok mnie mamę z chłopcem w wieku mojej córy. Okazuje się, że wystawa dzieł Alfonsa Muchy ma przewidzianą trasę zwiedzania dla specjalnych, wyjątkowo wymagających gości – dzieci. Z entuzjazmem komunikuję tę wiadomość swemu dziecku, które natychmiast pragnie obejrzeć wszystko, co tylko przewidziane… Dopisujemy się do listy oczekujących i cierpliwie (lub mniej cierpliwie) czekamy na swoją kolej. Weszłyśmy. Pani oprowadzająca grupkę dzieci jest doskonale przygotowana do swojej pracy. Każde dziecko otrzymuje specjalny pakiet: kartki, długopisy, reprodukcje obrazów Muchy. I od tego momentu rodzice są właściwie niepotrzebni. Umiejętności pedagogiczne pani prowadzącej sprawiają, że dzieci patrzą na nią jak zaczarowane. Jeszcze bardziej zatracają się w świecie kolorów i malowniczych, secesyjnych linii, gdy ruszamy w wyznaczoną trasę a osoba prowadząca zaczyna opowiadać dzieciom – ich językiem – o obrazach Muchy. Niezapomniane wrażenie.
Ja, czyli rodzic, tymczasem z lubością delektuję się dziełami z kolekcji rodziny artysty. Pastele, rysunki, fotografie, obrazy olejne, dzieła sztuki zdobniczej, wszystko to mija mi przed oczyma a spora część owych dzieł jest dla mnie odkryciem. Wystawa prezentuje twórczość Alfonsa Muchy w układzie chronologicznym, przy wielu pracach pokazuje cały proces twórczy: od pomysłu, poprzez szkice, próby aż po gotowe dzieło. Prezentowane na wystawie zdjęcia wskazują na niebagatelne znaczenie, jakie fotografia miała dla Alfonsa Muchy. Artysta zajmował się nią przez całe życie, często bawiąc się fotografowaniem, traktując zdjęcia jako wprawkę w malowanie. Plakatów reklamowych stworzonych przez Muchę nie powstydziłaby się dziś najwybitniejsza agencja reklamowa świata. Wybitne, charakterystyczne motywy, przyciągające wzrok faliste linie, piękne, wyidealizowane postacie kobiet to rozpoznawalne elementy, które zaowocowały utożsamieniem nazwy sztuki Art Nouveau ze wspomnianymi wyżej cechami charakterystycznymi.
Nie sądziłam, że uda mi się w spokoju obejrzeć większość spośród ponad 180 zgromadzonych prac mistrza secesji. Nagle moja córka wywołuje we mnie falę czułości swoim głośno wyrażonym zawiadomieniem: – Mamo! Pani z plakatu „Gismonda” wygląda jak Ty :-)!!!”
Wracamy do domu zachwycone obie. Ja obejrzałam w spokoju i zachwycie wystawę a moje dziecko obcowało ze sztuką dostosowana do swojego języka, swojego sposobu myślenia i patrzenia na świat. Wiele spośród obrazów zapamiętała nie wiedzieć jakim sposobem, trudne, obco brzmiące nazwy weszły jej do głowy a w domu, rozpoczęła radosną twórczość secesyjną… Ale warto było!
Agata Ignatowicz 2008.05.13