Są kwiaty, które zawsze zachowują świeżość… Nie więdną. Są jak słowa wpisane w wieczność…
Takimi kwiatami były Twoje słowa, Panie Mikołaju… Dziękujemy Ci za nie. One na zawsze rytem pamięci wpiszą się w nieskończoność.
Kim był Mikołaj Szczęsny, znany w muzycznym środowisku Szczecina?
Kimś wyjątkowym – historykiem muzyki, muzykologiem, pedagogiem, publicystą muzycznym i krytykiem. Pisał tzw., wstępniaki do koncertów w Filharmonii Szczecińskiej oraz do Zamku… Wygłaszał malownicze prelekcje przed występami muzyków.
Imponował nie tylko wiedzą, także hartem ducha. Kiedy to rok temu, zawirowania chorobowe pozbawiły Go jednej nogi, pokazał wszystkim, jak walczyć z chorobą . Krótko po operacji, w szczecińskiej Bazylice Archikatedralnej, poprowadził cykl koncertów muzycznych, kierowanych do publiczności polskiej jak i niemieckiej. To było naprawdę wzruszające i budujące. Prowadził również koncerty w Kamieniu Pomorskim, Kołobrzegu
i Koszalinie. Mikołaj Szczęsny to człowiek pasji, energii, woli życia – wieloletni nauczyciel szkół muzycznych, wykładowca Katedry Edukacji Artystycznej Uniwersytetu Szczecińskiego.
Szczecin zawdzięcza Mu pamięć o Carlu Loewem, księciu ballady romantycznej i kantorze katedry św., Jakuba w Szczecinie. Pamiętał także o innych kompozytorach szczecińskich, mówił o nich z sympatią, podkreślając ich wartości. Pisywał recenzje. Współpracował z Polskim Radiem Szczecin.
Przytoczę fragment jednego z Jego wystąpień :
„Na przełomie XVI i XVII w. działał w Szczecinie pochodzący z Kołobrzegu Paul Littkeman, autor utworów wokalnych i instrumentalnych a potem Andreas Grothe, który z Littkemanem konkurował, cieszył się przywilejem wyłącznego muzykowania m.in. w kościele Mariackim i zmusił konkurenta (takie były czasy) do wyjazdu z miasta.
Wiek XVII – to praca szczecińskiej szkoły kantatowej i twórczość kompozytorów, których utwory zachowały się w greifswaldzkim zbiorze "Vita Pomeranorum". Sensacyjnie brzmi wiadomość, że działał też w Szczecinie Andreas Fromm, twórca "Acturs musicum von Raichenman und Lazarus", pierwszego oratorium w dziejach muzyki niemieckiej opublikowanego w 1649 r. w jednej ze szczecińskich oficyn wydawniczych.
Konkurował z Frommem rektor Szkoły Rajcowskiej Johannes Micraelius, wybitny uczony, autor muzyki do dramatów szkolnych. Przegrał i musiał Szczecin opuścić. Połowa XVII w., to twórczość Friedricha Klingenberga, ucznia Buxtehudego, słynnego kantora z Lubeki (i być może Jana Sebastiana Bacha), nauczyciela Johanna Christopha Pepuscha, autora "Opery żebraczej". Najznakomitszym zaś kompozytorem w upadającym wtedy państwie Gryfitów był Johann Georg Ebeling, zmarły w 1676 r.
Potem, aż do czasów Carla Loewe, nie ma śladów żywszej działalności muzycznej w Szczecinie. Loewe przyjechał w 1820 r., mieszkał w Szczecinie ponad czterdzieści lat. Był kantorem u św. Jakuba, dyrektorem muzycznym miasta, nauczycielem w Gimnazjum Mariackim, kompozytorem. Pisał oratoria, opery koncerty, a do historii muzyki europejskiej wszedł jako autor ballad. Nazywano go zresztą ich księciem. Pod koniec życia Loewe wyjechał do Kilonii, gdzie zmarł. Nie wytrzymał arogancji miejskich urzędników.”
Brakować nam będzie tak szczegółowo i profesjonalnie opracowanych opowieści .
Czy po takim potoku słów można coś jeszcze dodać? Na pewno – nie!
Trudno będzie pogodzić się z Twoim odejściem – Mistrzu Mikołaju…
Krystyna Jadamska – Rozkrut 2010.05.16