Jim Rohn ikona psychologii biznesu powiedział:
“Fascynujący jest dla mnie fakt, że większość ludzi planuje swoje wakacje z większą starannością niż swoje życie. Być może jest tak dlatego, że ucieczka jest łatwiejsza od zmiany…”
Lubimy, albo zdarza się, że narzekamy na otoczenie. Nie jesteśmy zadowoleni z pracy. Nasze zarobki są niezadowalające a warunki życia niesatysfakcjonujace.
Czy coś z tego niezadowolenia wynika.?
Z reguły nic a nasze rozżalenie pozostaje jedynie w sferze czczych myśli lub czczego gadania. Nic nie robimy, aby to zmienić.
Dlaczego tak sie dzieje?
Sądzę, że najważniejszym jest brak określenia naszych pragnień.
Wyobraźmy sobie wizytę w sklepie. Stoimy przed regałami pełnymi produktów i nie możemy zdecydować się na ostateczny wybór.
Sytuacja jest oczywiście przekolorowana, ale wskazuje wprost, że po prostu nie znamy włąsnych pragnień.
Trudy życia codziennego i liczne nieprzewidzine sytuacje przyczyniają się do tego, że nasze plany oraz marzenia od samego początku wydają się nierealne, wręcz fantastyczne. Niechaj zatem dzieje się, to co ma się stać, ale kierunki naszych działań ograniczamy do – tu i teraz. Wokół jest pełno wskazówek, które stanowią receptę jak osiągnąć sukces, czy jak być szczęśliwym.
Przechodzimy obok nich obojetnie lub pochłaniamy te propozycje. Jednak dopóki nie uświadomimy sobie, że musimy wytrwale i cierpliwie dążyć ku celowi, to żadna cudowna recepta nie będzie skuteczną. Nabierze co najwyżej barw słomianego zapału.
Determinacja w zmierzaniu ku wyznaczonemu celowi wymaga jednak kompromisów i wyrzeczeń. Zatem idąc dalej konieczne jest wyznaczenie poziomu kosztów jakie jesteśmy skłonni ponieść za zrealizowanie pragnień.
To jest moment, w którym tak naprawdę okazuje się, czy jeszcze jesteśmy w stanie akceptować aktulany stan.
Która zatem kropla przelewa czarę?
Co musi się stać, abyśmy zostali zmobilizowani do wykonania ruchu?
Najlepiej posłużyć się skrajnościami. Niektórym wystarczy pragnienie realizcji marzeń a inni dotrwają w bezruchu, aż do stanu ostatecznego – do obłędu a nawet samobójstwa.
Jednak nie warto czekać na katastroficzny rozwój wypadków. Zdecydowanie słuszniejszym będzie uświadomienie sobie swoich marzeń i wkroczenie na ścieżkę ich realizcji.
Dzisiaj w dniu 1 stycznia 2010, czyli z początkiem nowego roku, mam nadzieję i myślę, że to dobra okazja do rozważań o marzeniach. Wszystkim wątpiącym życzę, aby uwierzyli, że marzenia, nawet te najbardziej fantastyczne, są tym do czego z reguły warto dążyć. Wymaga to co prawda wysiłku, nierzadko wielkiej determinacji, cierpliwości, ale końcowy sukces gwarantuje wielką radość, która będzie obok satysfakcji stanowiła siłę napędową dla realizacji kolejnych planów.
AB 2010.01.01