Kiedy szedłem zamyślony ulicą, a po drugiej stronie ulicy przechodziła Małgorzata z żółtymi bukietem potknąłem się o nieznane. Z początku myślałem, że znam ten kształt, ten zapach, tą barwę. Nie to był nowy ląd. W bezmiarze wód samotna wyspa. Zamyślona. Nie smutna, ale zadumana. Wyłoniła się w delikatnej mgle poranka. Od razu fascynująca.
Żeby tylko ta stopa tak nie bolała.
Poezja Małgorzaty Hillar pojawiła się w mojej codzienności tak właśnie. Gdzieś między Bułhakowem a Turnauem zwyczajnie się o nią potknąłem i polubiliśmy się od razu.
Przy narastającym uczuciu radości zakiełkowała natychmiast w drugiej półkuli wściekłość.
Dlaczego nikt nie wyprowadził mnie ze ścieżek komercji i nie pokazał tych wierszy. Dlaczego w naszym codziennym życiu tak wiele jest płytkości? Dlaczego szczytem intelektualnym są amerykańskie czekoladki mamy Foresta Gampa?
Wszak tyle piękna wokół. Tyle piękna już odkrytego, zapisanego, zapamiętanego. Tylko zerknij. Zrób wysiłek i schyl się.
Radość mnie rozpiera. Skora ja omal nie upadłem przy odkryciu, to i inni może się potkną i odkryją Małgorzatę Hillar.
Rozumiem, że burak cukrowy, że ziemniaki a ostatnio WIG20, to tematy wszechogarniające nasze umysły. Czuję, że ważne jest aby zdążyć na tramwaj lub autobus. Przecież mógłby odjechać bez nas. Wiem, że zaciągnęliśmy kredyty do dziesiątego pokolenia, aby myć dwadzieścia okien tuż przed świętami. Zgadzam się , że odpowiedzialność, jakość i sumienie i porządek…
Ale czasami, tak profilaktycznie, jak kurację ratującą zdrowie, może poziomkę właśnie…
Idź pieszo przez park i wsłuchaj się w rytm (hyoshi) tego prawdziwego życia.
Obniż loty i w zainwestuj w pięć okien
Zatrzymaj się, zwolnij, uśmiechnij się, schyl się a spotkasz piękną poezję, muzykę.
Małgorzata Hillar skomponowała być może zasłyszany przez Ciebie sztandar:
My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów
Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi
Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami
Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami
Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości
AB 2009.01.27