Codziennie, od kilku miesięcy, przechodzę przez poznański most świętego Rocha. Mijam dziesiątki twarzy, setki dłoni i stóp. Każdego dnia.
Dzisiaj śnieg skrzypiał pod zimowymi butami bardziej hałaśliwie niż zwykle, a mróz zdobił policzki intensywniejszymi barwami, niż ostatnio. Zgrzyt śniegu próbowało zagłuszyć drżenie żelaznej konstrukcji, spowodowane nadjeżdżającym tramwajem linii 13. I udało się. Do tej pory donośne krzyki, stały się zaledwie cichutkim pojękiwaniem.
Znam historię każdej osoby, którą mijam. Sama ją kreuję. Dzięki temu nie muszę poznawać ludzi, żeby wiedzieć, jacy są. Sprawiam, że stają się wyjątkowi, leczę ich kompleksy, spełniam marzenia, których prawdopodobnie nigdy nie mieli.
Artystka, którą dziś dostrzegłam naprzeciw, była piękną kobietą. Czarne loki błyszczały w promieniach słońca i kołysały się na wietrze, a zimne oczy wpatrywały się w zamarzniętą taflę Warty. Miała na sobie czarną, wełnianą spódnicę do kolan, czarne, haftowane grubymi nitami ponczo i czarne, skórzane rękawiczki, chroniące przed zimnem jej delikatnie dłonie. Rajstopy, również w kolorze hebanu, połyskiwały srebrnymi refleksami, a zamszowe botki zostawiały na śniegu ślady w rozmiarze najwyżej 37. Nie wiem, jak miała na imię, może Magdalena albo Alicja?
Była malarką, jednak jej obrazy nie wisiały w żadnej galerii. Trzymała je wszystkie na sztalugach z jasnego drewna, w pokoju z ogromnym oknem. Nie miała męża ani dzieci, nie miała nikogo, kto mógłby ją wesprzeć. Wiem, że bardzo chciała, by ją rozpoznawano. Żeby mówiono „Zobacz, przecież to [imię i nazwisko]! Widziałem/widziałam wiele jej obrazów, są naprawdę dobre”. Przed snem marzyła o autorskich wystawach, zaproszeniach na bankiety i spotkania z innymi, podobnymi do niej ludźmi. Myślę, że kiedyś uwierzy we własny talent i każdy z nas będzie mógł podziwiać jej dzieła… I przeszła, nieobecna ciałem, a ja przez chwilę czułam zapach jej jaśminowych perfum, który odleciał wraz z wiatrem. Nawet się za nią nie obejrzałam.
Co dzień doświadczam tego uczucia. Przepełnia mnie radość, że mogę zmieniać ludzi, nie wyrządzając im chociażby najmniejszej krzywdy. A wszystko dzieje się tu, w Poznaniu. Na moście świętego Rocha.
Hanna Maria Szczesiak 2009.01.11