31.10. Nysa (PAP) – Do stałych wystaw muzeum historycznego w Nysie (opolskie) dołączyła ekspozycja poświęcona procesom czarownic, jakie w XVII wieku licznie odbywały się na obecnym polsko-czeskim pograniczu. Zwiedzający mogą obejrzeć zrekonstruowaną izbę zielarki, salę sądową i loch, do którego trafiały czarownice – powiedziała PAP Katarzyna Baraniuk z nyskiego muzeum.
W XVII wieku na obecnym pograniczu polsko-czeskim często dochodziło do procesów i egzekucji czarownic. Wystawa zatytułowana „Procesy czarownic na pograniczu nysko-jesenickim” stanowi próbę historycznego, a także wizualnego przedstawienia i zdefiniowania tej jednej z najbardziej ponurych zbrodni w dziejach księstwa nyskiego.
„Polowania na czarownice przetoczyły się w XVII wieku przez całą Europę. Na pograniczu nysko-jesenickim eskalacja tych wydarzeń przypadła na lata 1651-1652, kiedy śmierć poniosło ok. 250 kobiet i dziewczynek podejrzewanych o konszachty z diabłem” – zaznaczyła Baraniuk.
Twórcy wystawy podzielili ekspozycję na trzy części: izbę zielarki, sąd i loch. W izbie zielarki można zobaczyć czarownicę „przy pracy”, w sądzie – oprócz manekinów strażnika i czarownicy – stanęła budząca grozę „dziewica norymberska” (zwana także żelazną) – skrzynia nabita od wewnątrz kolcami, w której zamykano kobiety podejrzane o czary. Z kolei w lochu, do którego prędzej czy później trafiała każda podejrzana, umieszczono inne narzędzia XVII-wiecznych tortur, wśród których są: nabijany kolcami „stołek czarownicy”, „widełki heretyka”, a także służący do pętania całego ciała metalowy „bocian”.
„Narzędzia tortur to dokładne repliki przyrządów używanych do wydobywania zeznań z podejrzanych o czary, kajdany są – obok katowskiego miecza i mebli – autentycznymi eksponatami z epoki” – wyjaśniła Baraniuk.
Czarownice zwykle płonęły na stosach. Nysa ma swój niechlubny wkład w „usprawnienie” tego modelu egzekucji. Powstał tam specjalny piec, który miał za zadanie zmniejszyć koszty i uczynić egzekucje bezpieczniejszymi dla gawiedzi i dobytku mieszczan. Piec stanął w pobliżu gmachu sądu, niedaleko wieży wrocławskiej. Nie wiadomo dziś, czy palono w nim żywcem, czy po wcześniejszym uduszeniu ofiary. Wiadomo za to, że przez 9 lat spłonęło w nim ponad tysiąc kobiet, młodych dziewcząt czy wręcz dzieci.
Historia związana z czarownicami może stać się turystyczną atrakcją polsko-czeskiego pogranicza. Wytyczono już „szlak czarownic”, biegnący od strony czeskiej z miejscowości Mohelnice przez Sumperk, Jesenik, Zlate Hory do polskich Głuchołaz, Nysy, Otmuchowa i Paczkowa, gdzie kończy się przed Domem Kata. Na zbudowanie szlaku przeznaczono prawie 500 tys. euro z funduszy europejskich.(PAP)
jsz/ hes/ gma/