Dobrze, czy źle ? Źle, bo mija. Źle, bo przeciąg trzaska złudzeniami. Źle, bo ponoć biegnie do nas kryzys. Dobrze, bo nadchodzi nowiutki i świeżutki, pachnący rok 2009. Z nim, jak co rok, wiele nadziei, oczekiwań, pragnień. Zauważ, że przy nadarzających się okazjach, a w sumie każda okazja jest dobra do wypicia (jak w Misiu), chętnie obiecujemy sobie, że zrobimy to lub tamto. Mija jakiś czas i z niczym nie zmąconym spokojem ponownie przystępujemy do obiecanek.
W życiu, jak to w życiu, nic nie ma za darmo. Najpierw się musisz natężyć i od tego jak się przyłożysz, zależy siła i czystość dźwięku jaki z siebie wydasz. Miło byłoby usłyszeć śpiew krystaliczny i przejmujący. Często niestety jest to ledwie pierdnięcie. Ale cóż wolnoć Tomku w swoim domku.
Z planowaniem jest jak z malowaniem. Z pozoru robota prosta – pędzel, farba i ściana. Tymczasem, to wieloetapowe zajęcie: czyszczenie, szpachlowanie, szlifowanie, mycie, gruntowanie i malowanie. Efekt za to piękny i długotrwały.
Jak z bigosem. Można go zmajstrować po świętach, bo zostaje tego dobra mnóstwo. Szast prast i po wszystkim. Ale jak go zrobić w sposób przemyślany i popyrkolić na wolnym ogniu, z przerwami przez dwa tygodnie, to chcąc nie chcąc wyjdzie arcydzieło. Pamiętać należy o czerwonym wytrawnym.
Mija zatem rok 2008.
Dobry rok, choć często nerwowy. Rok wytrwałej ciężkiej pracy. Rok niełatwych decyzji, ale decyzji słusznych i optymalnych. Nie lubię tego technicznego określenia – optymalny – ale wyraża ono w sam raz ten poziom kompromisu, w którym słodkie leży przy słonym i można to zjeść, ale jeszcze nie zaszkodzi.
Oczywiście chcieliśmy więcej, mocniej, głębiej, silniej. Gdyby nie te pragnienia, to pewnie nie mielibyśmy nic. Dlatego plany muszą być wygórowane. Zawsze, w targach z losem będzie z czego spuszczać. Życie jest zdecydowanie za krótkie, aby marnować je na czekanie. Przecież na świecie jest mnóstwo przyjemnych rzeczy. Można czekać na cud, ale można również zachowując bezpieczne status quo zacząć malować piękne obrazy, poznawać nowe nienazwane.
Franz Kafka pięknie napisał – „Świat chętnie odsłoni przed Tobą swoje prawdziwe oblicze –
nie ma on innego wyjścia: z zachwytem padnie do Twych stóp.”