16.3.Warszawa (PAP) – Reżyser Krzysztof Zanussi został zarejestrowany przez Służbę Bezpieczeństwa jako tajny współpracownik o pseudonimie „Aktor” – twierdzi „Gazeta Polska”. Reżyser zaprzecza, aby kiedykolwiek współpracował z bezpieką.
Według „GP”, SB zainteresowała się Zanussim w 1962 r. przy okazji planowanej przez niego wycieczki do Anglii. W czerwcu w jednej z łódzkich kawiarni doszło do spotkania oficera operacyjnego MO z reżyserem. „Z notatek SB wynika, że Zanussi zachowywał się dość swobodnie. Opowiadał o warunkach pracy filmowej w Polsce, określając je jako +eldorado+. Twierdził, że na Zachodzie podobne warunki byłyby nie do pomyślenia. Wspominał też o cudzoziemcach studiujących razem z nim w łódzkiej Filmówce” – czytamy. Po spotkaniu oficer miał zanotować: „Na moją propozycję następnego spotkania nie wyraził zastrzeżeń, w związku z czym umówiłem się z nim na następną rozmowę w początkach m-ca lipca”.
Z innych notatek wynika, że Zanussi był jesienią „wykorzystywany operacyjnie” podczas VIII Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów w Helsinkach oraz że „wykazał przy tym dużą dozę sprytu, inteligencji i własnej inicjatywy”. Reżyser miał też chętnie i obszernie informować o Polakach, z którymi miał kontakt podczas pobytu w Anglii.
„GP” podała także, że w grudniu 1962 r. Zanussi został zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o ps. „Aktor” w oparciu o ustne oświadczenie z zgodą na współpracę. Sami funkcjonariusze napisali jednak w raporcie, że „pozyskanie może być połowiczne”, że w rozmowie z kandydatem na TW „niezbyt jasno wyłożono cel rozmowy”. „Obawiam się, iż chyba nie do końca zdaje on sobie sprawę z roli i obowiązków, jakie ciążyć będą na nim” – miał napisać w aktach o reżyserze oficer prowadzący. W lutym 1964 r. złożył on wniosek o zaniechanie współpracy z „Aktorem”, zaznaczając, że od czasu rejestracji „nie odbyto z nim żadnego spotkania”.
Zanussi broni się na łamach „Gazety Polskiej”. „Zgodnie z namową ludzi, którzy siedzieli w latach stalinowskich, a wbrew nakazaniu bezpieki, opowiadałem dookoła, że byłem wzywany na taką rozmowę. Koledzy moi też tak robili. Chodziło o to, by zdradzając tajemnicę kontaktu, sprawić wrażenie człowieka nieprzydatnego i to się udawało. Potem z tych kolegów, którzy pracowali w kinematografii, nikogo nie dopadli” – tak o pierwszym spotkaniu w kawiarni powiedział reżyser. „Wiadomo, że bezpieka rozdymała różne rzeczy. Spotkali się ze mną tylko dwa razy w krótkim odstępie czasu. Jeżeli w aktach są inne rozmowy, to jest to zwykła nieprawda” – podkreślił.
„Nigdy nie współpracowałem z bezpieką, ale nie wykluczam, że SB mogła mnie fikcyjnie zarejestrować” – powiedział Krzysztof Zanussi w rozmowie z serwisem tvp.info. „Na studiach robiono do mnie podchody, dwa razy wezwano, przeprowadzono jakieś błahe rozmowy. To, że na tej podstawie mnie później zarejestrowano, świadczy tylko o tym, że w esbeckich papierach jest masa kłamstw i nierzetelności. Bo tak naprawdę, całe życie na mnie donoszono i wiedziałem o tym na bieżąco” – stwierdził reżyser. (PAP)