Niedawno, przy robieniu świątecznych porządków w biblioteczce, wpadły mi w ręce reprodukcje obrazów Franza von Stucka. Spojrzałam na nie ze zdziwieniem, bo zupełnie zapomniałam o ich istnieniu, gdy one, zagrzebane w jednej z teczek, spoczywały skrycie na spodzie gabloty.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to kipiąca czerwień, symbolizująca miłosne uniesienie.
Tytuły obrazów potwierdzają to odczucie – „Zmysłowość” – 1891, „Występek” – 1894, „Inferno” – 1908. Wszechwładny Eros, w powiązaniu z płciowością człowieka, jakby wypełza z jego obrazów. Stuck lubił malować kobiety w scenach biblijnych i mitologicznych.
Za ich pośrednictwem powstały filuterne, malarskie sherzi – obrazki z figurkami amorków.
Ukazując fizyczność i jej uzależnienia („Bachus” jako rozchichotany chłopiec, jadący na panterze), rozwijał jednocześnie sferę duchową przedstawianych postaci, zagłębiając się w mroczne intymności duszy. Przy tym w jego malarstwie, w zarysowanej tematyce, zauważamy symbolikę tego, co się stało i było przyczyną powstania obrazu..
Twórca odnosił się do różnych wątków z historii. Równocześnie wydaje się, że szukał odpowiedzi na pytania typu – jakie były uczucia i motywy postępowania bohatera jego dzieła.
Uosobieniem grzechu na obrazie pod tym tytułem jest kobieta. Jej ciało pokrywają ciemne, długie włosy oraz sploty wijącego się węża. Mimo tego „zabiegu” jest na tym obrazie wystarczająco dużo nagości, która według ówczesnych pojęć i wartości kojarzyła się z grzechem.
Franz Stuck, podobnie jak, współcześnie żyjący, Sigmund Freud, ukazywał te same treści, które tamten opisywał i wyjaśniał poprzez analizę snów i podświadomości.
Artysta usiłował zgłębić tajemnicę kobiety, którą postrzegał poprzez sekrety, które w sobie nosiła. Prawdopodobnie, bez tej tajności kuszącej, nie byłoby z jego strony żadnego zainteresowania. To kobieta, jako istota tajemnicza i nieznana, jest główną postacią jego malarskich dociekań, które eksplodowały w portretach – „Piękna Helena” z epopei Homera,
„Mary” jako Greczynka (córka malarza) i „Mary na czerwonym krześle”, „Judyta zabijająca Holofernesa” . Ona jest inspiratorką jego malarskich dokonań.
Jego życie było jak bajka i jak to w bajkach bywa, jest w nim bieda i bogactwo.
Był synem młynarza w małej wiosce. Ominęła go szczególna zdolność, jaką wykazywała się córka młynarza z baśni braci Grimm, bo nie potrafił jak ona, prząść złoto ze słomy, ale rysował dosłownie wszystko, co zobaczył. Wieśniacy podziwiali go, odwiedzając go w domu jego rodziców. W przyszłości nobilitowany, mógł używać zwrotu – von.
Przyświecała mu gwiazda popularności. W wieku siedemnastu lat z bawarskiej wioski przeniósł się do Monachium, by uczyć się w szkole rzemiosł artystycznych. Podczas pobytu w szkole projektował etykiety win, reklamy, rysował karykatury i ozdabiał jadłospisy.
Akademia Sztuk Pięknych pogłębiła jego umiejętności. Pierwsza wystawa jego obrazów przyniosła mu wielki sukces. Otrzymał za obraz – „Strażnik raju” złoty medal i nagrodę pieniężną – 60 tysięcy marek w złocie. To pozwoliło mu na godne bytowanie.
A jak malował Stuck?
Wykorzystywał różne formy malowania. Jego malarstwo jest secesyjne i symboliczne. Pracował głównie w atelier. W 1895 r. został profesorem na Akademii w Monachium.
Rok później urodziła się jego córka. Z matką dziecka jednak się nie ożenił. Zawarł związek małżeński z Mary Hoose, wdową po monachijskim lekarzu. Swoją córkę Mary adoptował
i kochał, malując ją często.
Wybudował niezwykłą rezydencję, która była arcydziełem jego własnego pomysłu. Zaprojektował wszystko od fundamentów po gałkę do drzwi. W swym projekcie odwołał się do rzymskiego stylu antycznego. Jego domostwa strzegła rzeźba z brązu, rzymska wilczyca. A całość pokryta marmurem wywoływała wrażenie, jakby pochodziła z innego świata.
Swoje meble zaprezentował na wystawie w 1900 r. w Paryżu. Za tę wystawę także otrzymał złoty medal. Studentami Stucka byli wybitni malarze – Paul Klee, Franz Marc, Alexej Jawlenski, i Wassily Kandinsky. Franz Stuck namalował płótno, na którym przedstawił swych studentów, gdy w dniu jego 50. urodzin z pochodniami defilowali przed jego domem, czcząc jego wielkość.
W czasie pierwszej wojny światowej przestano interesować się dziełami mistrza.
Zapalenie płuc w wieku 65 lat było przyczyną jego śmierci.
Pod koniec życia był człowiekiem samotnym i czuł się rozczarowany. Żył w dobrobycie, ale w poczuciu człowieka odtrąconego.
Dzieła Stucka można podziwiać w monachijskiej Willi Franza Stucka.
Czyż życie człowieka nie jest czasem jak bajka, którą się opowiada dzieciom w długie, zimowe wieczory? A tak na marginesie… ilu jest jeszcze takich, którzy bajki dzieciom opowiadają?
Krystyna Jadamska – Rozkrut 2011.02.05