„Nam tradycyjnym reżyserom – mówi Andrzej Wajda – wydaje się, że materią teatru jest słowo, dramat, ruch postaci, które rozwijają się przed naszymi oczami – przeżywają swoją tragedię lub komedię, są ośmieszane lub wydźwignięte do roli antycznych bohaterów. Leszek Mądzik chciałby, żeby wszystko to odbywało się bez słów, akcji, wyraźnych postaci. Czy jest to teatr? Może zjawisko parateatralne? Nie wiem, określenia mnie nie interesują. Patrząc, przeżywam coś, czego nie doświadczam w innym teatrze. Leszek Mądzik jest artystą, i gdyby go nie było, trzeba byłoby go wymyśleć.”
Kim jest Leszek Mądzik, na czym polega proponowana przez niego sztuka i dlaczego założona przez niego Scena Plastyczna KUL zdobyła ogromną popularność nie tylko w Polsce, ale na całym świecie?
Urodzony plastyk
Leszek Mądzik urodził się w 5 lutego 1945 roku w Bartoszowinach na Ziemi Kieleckiej. Zamiłowania plastyczne przejawiał już w szkole podstawowej, nie bez powodu więc za punkt w dalszej edukacji wybrał Liceum Technik Plastycznych w Kielcach. Zamiast Akademii Sztuk Pięknych na studia wybrał historię sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Studiował tam w latach 1966-1970, ale tytuł magistra uzyskał dopiero w 2005 roku! „Wcześniej nie było czasu” – przyznał. Trudno się dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że Mądzika pochłonęła już wówczas praca artystyczna w założonym przez siebie w roku 1969 teatrze nazwanym Scena Plastyczna KUL. Pozostał mu wierny do dziś.
Na początku było jeszcze słowo
Nie bez powodu Mądzik wybrał taką właśnie nazwę dla swojego zespołu, w którym znaleźli się koledzy z uczelnianych ław. Jego teatr od początku nastawiony był na plastyczny obraz, od początku dużą rolę grało światło i cień, wyraźne symbole odbierane przez widza nie tylko na płaszczyźnie świadomej, ale także rejestrowane i przetwarzane przez podświadomość. „Myślę obrazami” – przyznaje twórca.
Pierwszym przedstawieniem Sceny Plastycznej KUL i zarazem ostatnim, w którym można było usłyszeć słowo był „Ecce Homo” z 1970 roku. Później Mądzik zupełnie zrezygnował z tego charakterystycznego przecież dla teatru, sposobu wyrażania myśli. „To, co mam do powiedzenia o spektaklu, najlepiej wyra¬ża tytuł. Resztę trzeba zobaczyć i przeżyć – pisał w 1983 roku –Nie wystarczy zatem powiedzieć, że zwró¬ciłem się ku milczeniu, gdyż przytłoczył mnie ponury i nieprawdziwy patos słów w czasach mego dzieciństwa oraz przeraził bełkot i równa tamtej nieprawdziwość słów w cza¬sach następnych, choć niewątpliwie stanowią część tego, co mnie determinuje. Myślę je¬dnak, że najważniejszym motywem moich kolejnych „redukcji”(słowo, aktor, konkret) w spektaklach jest silne przekonanie, że istnieją właściwe środki wyrazu sztuki od-krywające ich prawdę.”
Światło i dźwięk
Tymi środkami stały się u Mądzika przede wszystkim światło i dźwięk. Gdy mówimy o świetle, używanym przez artystę na różne sposoby, w różnych kolorach i konfiguracji, nie można pominąć mroku ani zupełnych ciemności, bo i ten środek w jego spektaklach jest niesłychanie wymowny i stosowany chyba najczęściej. Wyjątkiem jest ostatni spektakl: „Bruzda”, w którym Mądzik sam wziął udział i który utrzymany w jest w jasnych tonach i skąpany w ostrym, bladym świetle. Bożena Kowalska w książce ”Polska awangarda malarska 1954-80. Szanse i mity” pisze: „Istotnym novum kreacji Mądzika, nie znającym precedensów, jest jego gra ciemnością i skąpo dozowanym światłem. Nikt przed nim w taki sposób nie próbował ani nie potrafił użyć tych wartości, uczynić z nich instrument tak czuły, tak precyzyjny i bogaty”.
I wreszcie muzyka, która nie komentuje, ale dopowiada, tworzy sensy. Muzyka to także szereg dźwięków takich jak szuranie, stukanie, szeleszczenie, które choć niekiedy rodzą się przypadkowo, przez Mądzika są wykorzystywane z pełną świadomością. I tak jak przeciwieństwem światła jest ciemność, tak przeciwieństwem muzyki jest cisza, która w równym stopniu konstruuje mądzikowy świat.
Teatr egzystencjalny
Kolejne trzy lata (1971, 1972 i 1973) to spektakle „Narodzenia”, „Wieczerza” i „Włókna”, którymi dojrzewający artysta wkroczył w krąg charakterystycznych dla niego tematów. W tych przedstawieniach obrazowanie opiera się na wielkich symbolach religijnych. Upoważniło to prof. Irenę Sławińską to następującego stwierdzenia: „Więc teatr egzystencjalny? Można by go takim określić – a że termin ten stracił jednoznaczność i wymaga atrybutu – należałoby dodać, że to egzystencjalizm religijny, a ściślej chrześcijański. I do tego dookreślenia upoważnia nas sam twórca, gdy wspólny mianownik swoich dzieł teatralnych widzi w 'dążeniu do Absolutu’, w 'tropieniu śladów Transcendencji w świecie człowieka’. Obecność Transcendencji zaś to warunek prawdziwego tragizmu, tragizmu, który poprzez ciemność, cierpienie, klęskę wiedzie ku światłu i pojednaniu, ku wyzwoleniu”.
Teatr Leszka Mądzika to teatr wielkich problemów ideowych. Sam autor z całą mocą podkreśla, że cały czas robi jedno przedstawienie. Być może tak jest, szczególnie, gdy przyjrzymy się podejmowanym przez niego nieustannie tematom. Dla artysty ważny jest człowiek w sensie ogólnym, nie poszczególne jednostki. Pyta więc o sens i dramatyzm momentów w jego egzystencji najistotniejszych: narodzin, miłości, pragnienia i wreszcie śmierci, która w jego spektaklach akcentowana jest chyba najsilniej (najdosłowniej zaś w przejmującym spektaklu „Odchodzi”, jaki powstał pod inspiracją poetyckiego tomiku Tadeusz Różewicza zatytułowanego „Matka odchodzi”). Nie sugeruje jednak odpowiedzi pozostawiając te kwestie sumieniu swojego odbiorcy. Bo to właśnie do ludzkiej podświadomości najczęściej się odwołuje. „Rzeczywistość, której dotyczą przedstawienia Sceny Pla¬stycznej, ujawnia się w istocie w swoistej dla siebie przestrzeni, budowanej ze świa¬tła, rytmu i nastroju. Jest to rzeczywistość najgłębiej ludzka. Na jej treść składają się namiętności i stany egzystencjalne, których człowiek nie zawsze jest świadom i z który¬mi jego rozum nie zawsze daje sobie radę” – podkreśla i dodaje – „To, co mam do powiedzenia o spektaklu, najlepiej wyra¬ża tytuł. Resztę trzeba zobaczyć i przeżyć.”
Przełomowy Ikar
Pierwszym sukcesem Sceny Plastycznej KUL okazał się spektakl „Ikar” z 1974 roku. Potwierdza to sam Mądzik: „Przełomem dla mnie – podobnie jak dla wielu krytyków – był ‘Ikar’ z 1974 r. Postanowiłem ukazać w tym spektaklu różne formy dźwigania z upadku, budowania oso¬bowości, osiągania stanu pychy i kolejnego upadku człowieka. Chciałem fazy te poka¬zać różnorako: począwszy od dosłowności obrazu (biegający człowiek), aż po ogólność kształtów.” To z tym spektaklem Scena Plastyczna KUL pojechała po raz pierwszy za granicę. Jeden z włoskich krytyków napisał: „’Ikar’ jest niewątpliwie czymś fascynującym, gdzie cienie, niezrozumiałe ruchy form plastycznych stają się rytmem, wolno powtarzane przez człowieka, który biegnie i zostaje zatrzymany, który frunie i spada na ziemię”. Od tej pory Scena Plastyczna KUL chętnie była zapraszana na zagraniczne festiwale, jej twórca zaś objechał już chyba całą kulę ziemską prezentując swoją twórczość.
Bez aktora, z publicznością
W „Ikarze” pojawia się jeszcze aktor, ale już w następnych spektaklach („Piętno” -1975, „Zielnik” – 1976, „Wilgoć” – 1978 oraz „Wędrowne” – 1980) Mądzik powoli z niego rezygnował. Przynajmniej w sensie dramaturgicznym, bowiem cały czas pojawiają się postaci wprawiające w ruch budowane przez Mądzika obrazy bądź stanowiące ich część. Stefan Sawicki pisze: „Wstrzymał on działania aktora, pierwszoplanową akcję, a poruszył to, co było tłem – nieruchomą scenografią. Odebrał głos tym, którzy dotychczas przemawiali, kazał mówić drugoplanowym, niemym dotychczas elementom. Zatarł w teatrze granice między człowiekiem i plastyką. W tym widziałbym przede wszystkim jego nowatorstwo”.
Mądzik choć zrezygnował z aktora, nigdy nie zrezygnował z człowieka. To o nim opowiada i do niego kieruje swoje działania. Dlatego w spektaklach z roku 1975-1980 rezygnował ze sztywnego podziału na scenę i widownię. W „Piętnie” na przykład przewoził publiczność nad głębokim wykopem przypominającym grób. Wszystkie te zabiegi służyły jednemu – tematowi, który w jego twórczości jest stały, którym jest człowiek w swojej najbardziej ogólnej postaci . „Kolejne próby owego tematu, któ¬ry można chyba nazwać głównym w spe¬ktaklach Sceny Plastycznej, podjęte zostały w ‘Piętnie’ z 1975 r. (próba śmierci w symbolice bergmanowskiej), ‘Zielniku’ z 1976 r. (pró¬ba erotyzmu: plastykę wyznaczały figury „za¬suszonych ludzi” Aliny Szapocznikow skontrastowane z nagością ciała kobiety), ‘Wilgoci’ z 1978 r. (próba biologii przenikającej świat człowieka; woda stanowiła tu także nowy środek wyrazu), wreszcie w ‘Wędrownym’ z 1980 (próba życia mimo śmierci lub po śmierci, wyznaczona plastycznie przez grę świateł z mrokiem, jasności z ciemnością)” – tłumaczy Mądzik.
Reszta jest milczeniem
Kolejne spektakle powstawały już rzadziej, Mądzik angażował się także w prace scenograficzne w innych teatrach, m.in. Operze Narodowej, jeździł ze swoim zespołem po świecie, przywoził fotografie i organizował ich wystawy, zaangażował się w działalność dydaktyczną.
Scena Plastyczna KUL pokazała jeszcze: „Brzeg” (1983), „Pętanie” (1986), „Wrota” (1989), „Tchnienie” (1992), „Szczelinę” (1994), „Kir” (1997), „Całun” (2000), „Odchodzi” (2003), „Bruzdę” (2006), ale nie przestała funkcjonować do dziś. I choć ostatni spektakl, „Bruzda”, estetycznie różni się od pozostałych prac Mądzika to wciąż pozostaje ten „sam spektakl”, jak lubi powtarzać autor. Zakończenie nie zostało jeszcze napisane.
Mówi Leszek Mądzik: „Zasadniczą materią zdarzeń przedstawianych na Scenie Plastycznej jest – jak mi się wydaje – to, co przedsłowne. Można to odczuć, uchwycić intuicyjnie, prze¬czuć i przeżyć; w opisie wszystko zatraca swą istotną wartość.” Uznajmy zatem, że „reszta jest milczeniem”.
Paulina Sygnatowicz, 11.09.2009
Źródła:
„Leszek Mądzik. Scena Plastyczna KUL”, Lublin, b.d.
Leszek Mądzik, „Myślę obrazami”, „Teatr”1983, nr 6.
Monika Mokrzycka-Pokora, „Scena Plastyczna KUL”, www.culture.pl, czerwiec 2003.