Był z nami . Nie tak dawno. A jednak wydaje się, że dawno. Chociaż … czy ja wiem.
Widzę Go ciągle i słyszę Jego głos. Jak śpiewa i wygłasza homilie. Widzę na zdjęciach z młodości. Gimnazjalistę w mieszkaniu przy kościele w Wadowicach. Z ojcem. Przy grobie matki. Jako początkującego aktora i studenta polonistyki. W kamieniołomach. Jako pracownika fizycznego…W pałacu Księcia Metropolity Stefana Sapiehy. Podczas kapłańskiej posługi . W czasie górskich wycieczek i spływów kajakowych. . Z młodzieżą . Ze studentami Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
W randze biskupa i kardynała. Z Janem Pawłem I. Podczas konklawe w 1978 roku.
16.października 1978 r. „Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi.!…”, powiedział do tłumów zebranych przed Bazyliką Św. Piotra w Rzymie podczas inauguracyjnej Mszy Św. 22 października 1978 roku. Wskazując na osobę Chrystusa nawoływał do pokonania strachu.
Odtąd był papieżem nas wszystkich. Kierowaliśmy na Niego swoje oczy. Jeździliśmy do Niego. Byliśmy z Nim, gdy przyjeżdżał do nas ze swymi naukami. Scalał naród. Byliśmy wówczas jacyś lepsi, bardziej otwarci na siebie. Dzięki Niemu stanowiliśmy jedność . Wiele Mu zawdzięczamy – odrodzenie narodu i poczucie tożsamości oraz poszanowanie wartości.
Ile razy obiecywaliśmy i przyrzekaliśmy poprawę? Nasze sumienia pałały gorączką prawdy.
Co się z tym stało? Młody duchem porywał młodych, którzy Go uwielbiali. Pokolenie młodych z okresu pielgrzymek Jana Pawła II do Polski, jakie po latach jest? Ile rodzin rozpadło się wbrew Jego nauczaniu i zaleceniom? Nauczyciel duszy. Budził w nas człowieczeństwo. Co myśmy z tym zrobili? Małżeństwa rozwodzą się w zatrważającym tempie. Media zachęcają do fałszywych postaw życiowych. Pedofilia. Pornografia. Aborcja. Eutanazja. Homoseksualizm. Morderstwa. Nienawiść… To wszystko jest. Wbrew twemu, co głosił zgodnie z Boskimi przykazaniami. Był niewygodny jako człowiek prawdy. Jego słowo było prawdą . Był głosicielem prawdy. W swoich dziełach , w – „Blasku prawdy” i w „Wierze i rozumie” polemizuje z mentalnością postmodernistyczną. Głosił, że poznanie prawdy prowadzi do wyzwolenia. Usiłowano go zamordować. Matka Boża uratowała Go. Byliśmy świadkami Jego heroizmu i wybaczenia mordercy. Wyzdrowiał. Dalej służył swemu ludowi. Pielgrzym wszechczasów. (104 wyjazdy zagraniczne, w tym osiem pielgrzymek do Polski…). Wszędzie entuzjastycznie witany. Papież wszystkich, bez względu na rasy i pochodzenie narodowościowe czy społeczne. Człowiek, który naprawiał świat. Człowiek , który chwytał serca słuchających jak rybak ryby do sieci. Dobry pasterz mający pieczę nad owieczkami.
Przedstawiciel personalizmu chrześcijańskiego, fenomenolog, filozof historii, pedagog, poeta i dramaturg, mistyk. Widzieliśmy, jak marniał. Z dnia na dzień coraz słabszy… A jednak nie rezygnował . Z wielkim wysiłkiem niósł samodzielnie swój krzyż. Był jak olbrzym, nie dający się pokonać. Patrzyliśmy na Niego, wzruszeni jego mocą w cierpieniu.
Wzruszał, gdy stawał w otwartym oknie w swojej watykańskiej siedzibie. Wzruszał, jak modlił się samotnie i jak przemawiał do tłumów, gdy miał trudności z mową . Widzieliśmy postarzałą, uduchowioną twarz, zmarnowaną boleścią i wykrzywioną grymasem. A jednak to ciągle była dla nas ta sama piękna twarz jak oblicze matki, które nie zmienia się z wiekiem , mimo że wizerunek już nie ten, co w młodości, to jednak nadal urzekający. Mimo kłopotów z chodzeniem pokonywał bariery niemożności. Nie wstydził się swojej niesprawności. Pokazywał, jak należy żyć z cierpieniem. Gasł, a jednak ciągle tliła się w nas nadzieja, że jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś… Patrzyliśmy, jak ginie, jak wymyka się z nam z rąk.
I nie mogliśmy powstrzymać procesu odejścia… A tak bardzo chcieliśmy Go dla siebie zatrzymać… Nie udało się to nam. Nie można przeciwstawić się śmierci. Symboliczną stała się siła Jego cierpienia, połączona z datą śmierci – 2 kwietnia 2005 roku. Jest dla nas człowiekiem świętym. Był człowiekiem nadziei. Jego odejście było nadzieją i jest nadzieją, że życie duchowe się nie kończy. Odszedł do Boga w Wielkim Tygodniu, który jest dla chrześcijan niezbitym dowodem na to, że człowiek umiera, by narodzić się na nowo. Duch Jego uniósł się na wyższe wyżyny kontemplacji prawdy, a nam nadal brakuje Jego fizycznej obecności…
Krystyna Jadamska – Rozkrut 2010.04.06