Nie rozumiem niektórych ludzi. Są to ludzie nijacy. Ani to, ani tamto. Chyba nie mają pojęcia, po co urodzili się … Dzień im mija za dniem, a oni nic z tego nie mają, co najwyżej zero radości. Ich cechy to – bezmyślność, lenistwo, głupota i totalne nieuctwo. Zanurzeni w nudzie…
Niektórym z nich żyje się nawet beztrosko i na ogół są pogodni, bo czas spędzają przy telewizorze na oglądaniu mało ambitnych programów typu – „Big Brother”, czyli Wielki Brat , goliat ze skłonnościami do bycia bogiem, stojący na straży, który patrzy i tylko patrzy, ma oko na wszystko, gdy naród jest jak jedna rodzina i żyje pod jednym dachem.
Żeby to chociaż były dachy Paryża jak w piosence lekkiej i przyjemnej…Ale nie są. Nazwa programu ma uniwersalną wymowę i nawiązuje do totalitarnej propagandy.
Postać stworzył, w swej antyutopii, Georg Orwell. Popkultura wykorzystała wzorzec i przeniosła go do codzienności o tytule –„Wielki Brat” a także wykorzystała jako pejoratywne wyrażenie określające monitoring, internetowy i telefoniczny, nadzorowany przez służby specjalne, w sytuacji gdy każdy nowo narodzony człowiek otrzymuje swoją teczkę policyjną z odciskami palców z próbką materiału genetycznego… Wielki Brat jest tematem teorii spiskowych, które wymyślają zawiedzeni i „przewidujący.” Telewizyjny program, pokazywany w dwudziestu krajach (szaleństwo ma to do siebie, że się rozpowszechnia) cieszy się dość dużym uznaniem w niektórych warstwach społecznych i nie tylko. Nie jest powiedziane, że ktoś z tzw. „elity” – „Wielkiego Brata” nie ogląda. Ale wtedy to będzie już tylko „przyszywana” elita jak tytuł magistra czy doktora na drzwiach… I takie szopki się zdarzają. Otóż są tacy, którzy biorą udział w programie Wielkiego Brata i tacy, którzy o określonej godzinie zasiadają przed telewizorem i śledzą zachowania tych zza szklanego ekranu. Angażują się bez reszty w tym, co usłyszą i zobaczą.
Co słyszą ? – różnego rodzaju przekleństwa, brzydki język, idiotyczne pomysły i odzywki.
Co widzą ? – równie głupawe, jak słowa, zachowania „bohaterów”, którzy prześcigają się w oryginalności na pograniczu ekshibicjonizmu i bezsensu.
Komu i czemu takie programy służą? Rzucanie ochłapu psu na pożarcie bo cóż by innego. Według mnie, tego nie daje się oglądać. Jak można tolerować idiotyzmy i wulgaryzmy, i robić z nich pokazówkę? Komu i czemu ma to służyć? Nie ma na co wydawać pieniędzy?
Wystarczy rozejrzeć się po świecie, ilu jest potrzebujących sióstr i braci… A, ile zła takie seriale wnoszą. To popularyzacja skandalicznych zachowań. Są seriale absurdalne o charakterze kabaretowym, groteskowym, które w podtekście rodzą pytania i dają jakąś rozrywkę, choćby – „Kiepscy” czy „Jaś Fasola”, czy też mój ulubiony serial komediowy – „Co ludzie powiedzą” z Hiacyntą Bukiet, która żyje na pokaz i której obsesja na temat savoir – vivre`u wywołuje lawinę śmiechu. Nie daj Boże, żeby stłukła się porcelanowa filiżanka z zastawy – Royal Doulton… Znam ten ból i może dlatego bliska mi jest pani Bukiet również przez dążność do perfekcji, która w przerysowaniu jest komiczna.
Każdy ma jakąś potrzebę rozrywki, ale niech to będzie rozrywka przynajmniej na średnim poziomie. Ci drudzy, od „zbijania bąków”, wiecznie niezadowoleni, wyszukują dziury w całym. Dla nich też najlepszym sposobem na życie jest podglądactwo, tyle że Big Brothera nie oglądają, za to podglądają i podsłuchują bliźnich, żyjących koło nich. Podglądani często nie wiedzą , że są podglądani.
Nie na darmo wzięło się powiedzenie – „cicho, ściany mają uszy…” Potem tacy, podglądający przez dziurkę od klucza, donoszą, gdzie nie trzeba, obmawiają i oczerniają… Żyją sensacją , a niskiego lotu tabloidy im w tym pomagają.
W ten sposób rodzi się jątrzenie, które jest zmorą naszych czasów. Ręce założone do tyłu, dalekie do pracy, fotel i wielogodzinne odpoczywanie na nim, narzekanie, że nic się nie układa, że śniegu za dużo, a to, że deszcz pada, słońce zbyt uporczywie przypala, do garnka co włożyć nie ma, etc.
Obojętność, frustracja, nihilizm. Bo im tak dobrze i łatwiej się żyje. Na ulice i dworce bez powodu się nie trafia. Człowiek sam decyduje o sobie, bo przecież sposobów na przeżycie są tysiące.
Wystarczy tylko wybierać i przede wszystkim myśleć jak przystoi rozumnej istocie. Brak zainteresowań i izolowanie się od pracy to też sposób na życie – tylko jaki?
Jedno życie – a w nim tyle możliwości realizacji, by nie stało się ono przegraną. Trzeba pracować nad rozwojem osobowości, a to osiągnie się poprzez aktywność duchową, umysłową i fizyczną.
Dobrze stałoby się, ażeby zainteresowania ludzi poszły w tym kierunku i by słowa – homo sapiens okazały się kluczem do wszechwiedzy. Nie bójmy się zadawać pytań i szukać na nie odpowiedzi, bo to jest początek wszystkiego.
Nie uciekajmy od pracy.
Stwórca od nas wymaga, byśmy pracowali nad sobą i by ten wysiłek przyniósł owoce w dalszej anagenezie. Na potwierdzenie tych tez podaję cytat – „Twój los zależy od Twoich nawyków”- Brian Tracy.
Bo los jak dom każdy buduje sam.
Krystyna Jadamska – Rozkrut 2010.02.17