Jeden z największych piosenkarzy francuskich XX wieku dał w ubiegłą środę pierwszy z serii ponad 20 zaplanowanych recitali w słynnej paryskiej sali koncertowej – Olympii. Po miesięcznym cyklu w stolicy wyruszy w maraton koncertowy po całej Francji, który zakończy się dopiero w grudniu.
Aznavour zadziwił paryską publiczność niezwykłą witalnością. Przez dwie godziny koncertu pozostawał niemal bez przerwy w ruchu: przemierzał scenę, tańczył czy wirował w rytm cygańskich dźwięków. Fani przyjęli go entuzjastycznie, śpiewając z nim chóralnie wiele przebojów.
Na widowni pierwszego po latach recitalu gwiazdora w Olympii zasiadło wielu jego przyjaciół z show-biznesu i świata kultury. Można było tam zobaczyć innych znanych artystów estradowych: Enrico Maciasa, Nanę Mouskouri i Line Renaud.
Przy akompaniamencie 14-osobowej orkiestry, w tym kwartetu smyczkowego, Aznavour odśpiewał nie tylko wiele swoich dawnych hitów, jak „Emmenez-moi!” czy „La Boheme”, ale też piosenki z najnowszej płyty „Toujours”, która właśnie ukazała się w księgarniach.
„Nie jestem sklonowany! Często już ogłaszano moją śmierć, ale mogę wam powiedzieć, że żyję, i to całkiem nieźle” – żartował w Olympii artysta, który swoją karierę muzyczną zaczął około 70 lat temu.
O podeszłym wieku gwiazdora przypomina jedynie czytnik, którego musi używać na scenie Aznavour z powodu nieco słabszej niż niegdyś pamięci.
Z Paryża Szymon Łucyk (PAP)
szl/ mc/