a" może być właśnie miesięcznikiem, pozostawiam Iskrę Bożą wyłącznie w nazwie wydawnictwa.
"Lampa i Iskra Boża" ukazywała się 1-2 razy do roku. Zapewniam, że w nowej "Lampie" w ciągu roku ukaże się w sumie więcej prozy i poezji niż rocznie w jej poprzednim wcieleniu.
Dlatego, że jest dniem dzisiejszym polskiej literatury a nawet pożądaną ofertą eksportową, niezależnie od tego, czy to się jej krytykom podoba, czy nie. Dlatego, że gdybym nie zarobił na Wojnie polsko-ruskiej, nie miałbym za co uruchomić "Lampy" w obecnej postaci i ona jest rzeczywistą fundatorką tego pisma. Gdyby pojawiła się na okładce trzeciego, czy czwartego numeru "Lampy", mówiono by, że poprzednie były przykrywką, a teraz kryptoreklama odkryła karty. Otóż uważam, że lepiej jest zagrać od razu w karty otwarte.
Nakład nie jest fetyszem, nie można go lekceważyć, ale nie powinien być jedynym wyznacznikiem wartości pisarza. A sama popularność nie zawsze idzie w parze z możliwością napisania czegoś ciekawego.
Sztuka może być dobra albo zła, nie zależy to od gatunków. Literatura "głównonurtowa" bywa kiepska a komiks świetny.
Z Endo na okładki do "Lampy" umówiłem się jeszcze w zeszłym roku, zanim napisały o niej "Wysokie Obcasy" i zanim jej rysunki pojawiły się w innych czasopismach. Skądinąd przyznanie tytułu Narcyzów roku przez "City Magazine" właśnie Endo i Marcinowi Cecko uważam za obłudę i kunktatorstwo – to właśnie warszawskie "City" pierwsze wydrukowało zdjęcie ufryzowanego i umalowanego Cecki na swojej okładce równo dwa lata temu; wtedy był ok, a teraz nie?
Miesięcznik "Lampa" jest prywatnym przedsięwzięciem wydawniczym, nie dotowanym przez instytucje państwowe, samorządowe ani też żadne fundacje. Dopóki nie zdobędzie zaufania czytelników, w ogóle nie ma co liczyć na ewentualne wpływy z reklam. Cena "Lampy", której prawie połowę stanowi zresztą marża dystrybutorów, odzwierciedla rzeczywiste koszty wydawania pisma. Proszę więc porównywać cenę i poziom poligraficzny "Lampy" nie z "A4" czy "Cosmo", i nie z "Nowymi Książkami" czy "Odrą", lecz z "Science Fiction" czy "Nową Fantastyką".
Może w to nie wierzycie, bo tego nie widać, ale wychodzi w Polsce kilkaset pism kulturalnych (do sprawdzenia na stronie www.witryna.czasopism.pl). Dużą część z nich stanowią afiliowane przy uniwersytetach kwartalniki i miesięczniki , w których polonistyczni adiunkci piszą dla polonistycznych doktorantów, odwołując się do wiedzy nabytej podczas specjalistycznych studiów. Są one jak najbardziej potrzebne, ale jest ich nieproporcjonalnie wiele wobec pism skierowanych dla ludzi, którzy literaturą nie zajmują się zawodowo, tylko po prostu lubią sobie poczytać. Spośród tych akademizujących pism nawet miesięczniki, poświęcając wiele pogłębionego namysłu nowym książkom, drukują ich omówienia najwcześniej pół roku po ich ukazaniu się. My będziemy próbowali być nieco bardziej aktualni.
Nie święci garnki lepią.
Paweł Dunin-Wąsowicz