Nie lubię psów. Same problemy. Miła przytulanka z pełną gębą zębów i atawizmem drapieżcy pozostawia po sobie pełno kudłów. Kiedy wychodzi z windy po deszczu pozostawia po sobie głęboki zapach stęchłego szlamu. Szanuję przywiązanie, wierność zwierzęcia do człowieka jak i człowieka do zwierzaka. Wolę jednak bieszczadzkiego wilka, który jest panem bezkresów i pełen dumy stoi na wzgórzu. Ten sam wilk, labrador, czy pudel zamknięty w czterech ścianach m-ileś tam musi cierpieć. Muszą płakać jego naturalne geny, spirale DNA w tęsknocie za wolnością. Zamienia się zatem w potulne ciele, zabawkę dla milusińskich, którzy chcą mieć. Dlaczego chcą ? Bo ładny, bo miły, bo Kasia ma. Pies ze łzami w duszy wymaga wielkiej opieki, bo każda chora istota potrzebuje czegoś więcej niż serce. Tymczasem codzienność rzuca monetą, kto pójdzie na spacer, bo dopilnować równomiernego rozłożenia guana na trawnikach.
Taka spiralka DNA niekiedy płata figle. Pies skoczy wyżej niż zwykle. Niekiedy jak moją znajomą ugryzie do kości rozdzierając to i owo. Niekiedy jak w TV, ogłupiały absolutnie w zamknięcia torturze, zagryzie przygodnego przechodnia. Inni dobrzy ludzie pomedytują nad dolą zwierzęcia i uspokoją go wiecznym zastrzykiem.
Ile znieść może nawet najdurniejszy pies? Więcej niż człowiek, czy mniej? Gdyby mógł przemówić, gdyby mógł żyć swoim życiem, tak jak my, czy też byłby naszym przyjacielem? Być może tak, ale z pewnością nie niewolnikiem. Każda istota ma pragnienie samostanowienia a wchodząc w relacje z drugą istotą zawsze będzie próbowała narzucić swoją wolę. Jeżeli się nie uda, to będzie negocjować, czyli szukać kompromisu. No, ale jak może negocjować niewolnik, kiedy po drugiej stronie argumentem jest weterynarz.
Już malutkie dziecko wie jak skutecznie sterroryzować swoich opiekunów. I nie jest to wiedza zdobyta. Jest ona jak oddychanie i sikanie zapisana w genach.
Istota, jaka by ona nie była, będzie próbowała być Aleksandrem Wielkim. Jednak wokół takich zdobywców są setki, co niestety nie gwarantuje sukcesu. Chyba, że w ganach mamy szczęśliwy zestaw liczb i wygraliśmy w loterii konkurs na Mozarta, Leonarda czy Ligocką.
Czy jednak posiadanie losu gwarantuje sukces? Otóż nie, trzeba go jeszcze wypełnić i dopełnić kilku, wielu lub bez liku warunków. Jak osiągnął ten wielki sukces ? – zapytano wielkiego tenora. Cóż, niewątpliwie Bóg obdarzył mnie talentem, ale gdyby nie wieloletnie i mozolne, codzienne, wielogodzinne ćwiczenia, to nie rozmawialibyśmy w tej chwili.
Mieć talent, to jedno, ale rozwijać go i pielęgnować, to drugie. Potrzebny jest splot boskiego dotyku i cierpliwości. A gdy trzeba negocjować, potrzebny jest umiar i rozsądek.
Pies ma dar wyjątkowy – spolegliwość i łatwość przywiązywania się. Odruchy atawistyczne są tak głęboko ukryte, że nie zdając sobie z nich sprawy od razu jest w fazie kompromisu. Od razu dopasowuje się do rzeczywistości i nie zdając sobie z tego sprawy cierpi nie znając wolności i bezkresu przestrzeni.
Nie zamykajmy tych istot w ciasnych czterech ścianach. Stwórzmy im, jeśli to już niezbędne choć namiastkę przestrzeni, z której tę wolność będą mogły dostrzec.
AB 2009.02.10