Wpadło mi w rękę kilka zapomnianych książek. Przeczytałam ponownie i jak to bywa po świeżej lekturze, zrodziły się refleksje. W !960 roku Jerzy Andrzejewski wydał – „Bramy raju”, treścią tej powieści jest spowiedź pięciu uczestników krucjaty dziecięcej. Są nimi – Maud, Robert, Jakub, Blanka i Aleksy, którzy są powiązani ze sobą uczuciowo nieodwzajemnioną miłością. Robert kocha Maud, lecz ona kocha Jakuba, dla niego z miłości, a nie dla Boga, przystępuje do krucjaty. Jakuba kochają także Blanka i Aleksy. Z kolei Aleksy zaplątany był w mroczną miłość Ludwika z Vendome, który pragnął Jakuba i z obawy przed kolejnym zawiedzeniem popełnił samobójstwo. Zafascynowany Ludwikiem, Jakub przeżył bardzo jego śmierć i postanowił zrealizować jego testament i cele. Poszczególne relacje osobowe wyłaniają się ze spowiedzi, których wysłuchuje stary zakonnik. Zainteresowany żarliwością młodych, mnich akceptuje początkowo krucjatę, której głównym celem było oswobodzenie Jerozolimy z rąk pogan.
Przeżył jednak z tego powodu ogromne rozczarowanie. Robert, by uchronić przed trudami ukochaną Maud, postanowił wziąć udział w krucjacie. W swej spowiedzi przedstawia przeżycia Jakuba, który po śmierci Ludwika przez trzy dni w swym szałasie przebywał w osamotnieniu i doznał tam objawienia, o którym to opowiadał z wielkim przejęciem. Co było powodem tej euforii?
Odpowiedź była w ślepocie królów, książąt, rycerzy i całej społeczności. Bóg jednak wybrał ich, by poprzez wiarę i niewinność dokonali największych dzieł. Jakub prosił, by ulitowali się nad Ziemią Świętą i samotnym grobem Jezusa. Robert wyznał jeszcze swą fascynację mową Maud, której słowa sprawiły, że wszyscy poszli tą samą drogą. Natomiast Jakub w swojej spowiedzi opowiedział o tym, że gdy którejś nocy nie mógł zasnąć, w ciemnościach nocy usłyszał obok siebie głos, który nakazywał mu opuszczenie szałasu i rozkazał iść między dzieci, by głosił łaskę i miłosierdzie dla miasta Jerozolimy, które jest w rękach Turków. Te wzajemnie przenikające się kolejne spowiedzi ukazują wędrówkę krucjaty dziecięcej. Kolejne spowiedzi bohaterów książki wprowadzają mnicha w niezadowolenie, które wyraził słowami – „nie kłamstwa a prawda zabija nadzieję….”
Zarówno losy postaci powieści Andrzejewskiego, jak i ich zachowania oraz uwarunkowania historyczno – czasowe są jakby odzwierciedleniem czasów współczesnych, gdzie zarówno powtarza się, w nieco zmienionej postaci, historia jak i bohaterowie. Ludzie nieustannie przesuwają się jak cienie po ścianie życia. Dążą do czegoś, mają cele i pragną ich realizacji. Wytyczają sobie naprawę świata. Pociągają za sobą następnych ludzi i uwikłani są między sobą w różne układy, emocje i uczucia. Zajmują się czymś pożytecznym albo czymś z góry skazanym na fiasko w otoczce codzienności, wzajemnych relacji, powiązań i uczuć.. Można to przyrównać do sznurka, na którym niewidzialna ręka zawiązuje pętelkę za pętelką.
Czynią coś dla siebie i własnych korzyści albo dla kogoś rezygnują ze wszystkiego. Kochają i są zaprzeczeniem miłości. Świat ludzi dzieli się na tych dobrych i złych. Dobrzy mają na uwadze naprawę wszystkiego, ci źli dbają o własne interesy i przeszkadzają tym dobrym. Co nie oznacza wcale, że ci lepsi nie popełniają błędów. Los jednego człowieka związany jest z losami znajdujących się w jego kręgu ludzi, którzy zapatrzeni w ideę, chwytają się różnych niecnych manewrów dla realizowania swych założeń. Nastawiają się na zdobycie zysku za wszelką cenę, narażając na szwank swe dobre imię. Jedni i drudzy w konsekwencji przegrywają, a przegrana staje się dla nich faktem, z którym nie mogą się pogodzić. Jest tak, że prawda rozpętuje burzę z piorunami i rozsiewa ziarna. A jakie to są ziarna, skoro na tę prawdę składają się okrucieństwa i rozboje?
Czy przypadkiem nie jest tak, że ktoś, kto jest zbytnio zajęty czynieniem dobra, nie ma czasu na to, by być dobrym? Czy nie jest okrutną prawdą to, że piękne kwiaty więdną i pozostają po nich tylko suche płatki i badyle? Są tacy ludzie, którzy dużo mówią o naprawie i pragnieniu dobra dla innych, a tak mało czynią . Od słowa do czynu daleka droga. Czy wystarczy współczuć komuś, gdy ten ktoś potrzebuje konkretnej pomocy? Słowo łatwiej z siebie wydusić, gorzej z czynem, bo ten wymaga wysiłku. Wokół chorej matki stanęły dwie córki o różnych postawach.. Jedna z nich na odległość przez telefon od czasu do czasu pocieszała matkę . Nie przyszła do niej i nie zajęła się nią, chociaż miała takie możliwości. Nie zrobiła tego, bo nie chciało się jej bardziej wysilić. Jej siostra miała więcej pracy, problemy domowe i daleką drogę do szpitala, ale usługiwała matce po kilka godzin co dzień . Która z nich dała z siebie więcej? Która z nich jest prawdą , a która zaprzeczeniem tej prawdy? Jedna i druga jest prawdą samą w sobie, tylko różną w odbiorze. Łatwo wskazać , która z tych prawd jest niosącą dobro, a która zabójcza. Bo czymże jest prawda, a czym kłamstwo w kontekście scenerii życia?
Co kryje się w słowach – „Nie kłamstwa ale prawda zabija nadzieję …? Czy prawda o tej córce, która tak pięknie mówiła, czy ta prawda, przypadkiem nie zabijała nadziei.? Gdyby córka chociaż kłamała, że nie może do matki przyjść, to może jeszcze byłby przynajmniej skrawek nadziei? Podobnie z matkami chorego dziecka, które w różny sposób okazują swą miłość. Jedna załamuje ręce z rozpaczy albo całkiem wycofuje się z trudnej sytuacji, oddając dziecko do zakładu opieki społecznej, druga zakasuje rękawy i bierze się do roboty, czyniąc posługę przy chorym dziecku . Analogiczna sytuacja ze starymi ludźmi i ich opiekunami… Te sytuacje określają, na czym polega różnica między postawami kłamliwymi i prawdziwymi. Są prawdy budujące i prawdy rujnujące. Tak, jak wąska jest granica między kłamstwem i prawdą, tak, ogromna jest rozpiętość między tym, co kłamliwe a prawdziwe. Czasem prawda okazuje się okrutna i zabójcza, i to ona, a nie kłamstwa, zabija nadzieję. Bywa, że prawda bywa tak trudna do zaakceptowania, że zabija nadzieję, a kłamstwo tak złudne, że nadzieja przy nim nie gaśnie. Bramy raju czekają, ale nielekko przez nie przejść, gdyż człowiek zawirusowany jest złem. Całe szczęście, że na dnie tego wszystkiego czai się cząstka rzeczywistej nadziei, która jest niczym innym jak umownie szczęśliwym prześwitem prawdy i kłamstwa.…Jakże wymowne są słowa naszego papieża…
„Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.” – Jan Paweł II
Krystyna Jadamska – Rozkrut 2010.11.11