Chwila, czyli moment tego, co się dzieje. Słucham wiadomości i włosy mi się jeżą.
Same przerażające wieści. Człowiek ma pewną dziwną przypadłość, świadczącą o jego człowieczeństwie, a jest nią dociekliwość. Cokolwiek się wydarzy szukamy, znaków zakodowanych w tym wydarzeniu. Dlaczego? To taka ludzka słabość, która nie pozwala na zrozumienie istoty rzeczy. Zaczynają się pojawiać przypuszczenia i różne interpretacje, zależne od wiedzy i intelektu danego człowieka. W zamierzchłej przeszłości człowiek pierwotny jednoznacznie tłumaczył zjawiska przyrody. Prymitywizm postrzegania sprzyjał stwarzaniu wyobrażeń o otaczającej rzeczywistości. Brak wiedzy i odniesień społecznych ukształtował wierzenia animistyczne ( z łac. animus – duch , anima – dusza). Byty duchowe są składnikiem każdej religii, bo dusza jest podstawą do tworzenia wiary. Termin – animizm używany jest najczęściej do określenia uduchowienia przyrody. Rodzące się na pewnym etapie rozwoju pierwiastki fantazji sprzyjały powstawaniu przerysowanej często wyobraźni.
W ten sposób wykształtowały się przeróżne poglądy i odniesienia do otaczającej człowieka, przyrody i zjawisk, które ona powodowała. Ludzie łatwo uwierzyli w działanie tajemnych sił. Stąd prawdopodobnie, we współczesnych społeczeństwach mają swe podłoże wszelkie teorie spiskowe, bo łatwiej coś wymyślać niż udowodniać. Animizm był i jest ucieczką od tego co niewygodne i niezrozumiałe. Dlatego ciągle szukamy odniesień do czegoś tam lub kogoś, by w ten sposób odpowiedzieć sobie na niejasności. Niezawodny system pytań i odpowiedzi w rodzaju zapytań wiecznie dziwiącego się małego dziecka, w rodzaju… dlaczego księżyc nie spada, a biedroneczki są w kropeczki? W takim nieustającym kołowrotku wydarzeń wciąż pojawiają się nowe pytania.
Dopatrujemy się symboliki niemal we wszystkim. Sny, przepowiednie, horoskopy, astrologia są tego niezbitym przykładem. Idea świata nadprzyrodzonego wyrosła na gruncie uduchowienia świata przyrody, bo to wiązało się z potrzebą wyjaśniania rzeczy niezrozumiałych. Pod tym względem nie różnimy się wiele od swych prahistorycznych przodków. Podobnie jak oni szukamy odpowiedzi w irracjonalnych bytach. Kult przodków uważany jest za genezę religii i najstarszą formę wierzeń. Zaistniał pogląd, że w świecie duchowym są większe możliwości działania aniżeli w świecie rzeczywistym. To z kolei wyzwoliło lęki z powodu istnienia tajemnych sił i ich możliwości. Z biegiem czasu zmarłych podniesiono niemal do rangi istot boskich, mających wpływ na wszystko. Dlatego tak często ludzie odwoływali się do swych zmarłych antenatów. Czyniła to, po matkobójstwie, Elektra z dramatu Ajschylosa, która modliła się do duszy swego ojca : „…Daj mi serce czystsze niż serce mojej matki i ręce daj mi czystsze…” Coraz bardziej abstrakcyjnie myślący człowiek potrzebował Boga, który jako byt sam z siebie, w różnych religiach ma inne odniesienia.
Tym przydługim wstępem poprzedziłam główny temat podany w tytule.
Dziś , tj. 17 sierpnia 2010 r. w Szczecinie na placu przed Katedrą, z demontowanego przez wolontariuszy, siedmiometrowego krzyża, przeznaczonego do konserwacji, spadła belka, która zabiła 50- letniego bezdomnego, często korzystającego z posiłków wydawanych
w kuchni parafialnej. W czasie demontażu stał pod krzyżem. Bezdomny zginął od razu.
Na krzyżu jest napis – Ratuj duszę swoją…
Krzyż od zawsze był narzędziem zbrodni. Wieszano na nim złoczyńców. Zginął na nim Jezus Chrystus… Pytanie samo ciśnie się na usta – dlaczego tak się stało? W zasadzie odpowiedź jest niesłychanie prosta – po prostu zmęczenie materiału. Drewniany krzyż, stojący na zewnątrz kościoła, ustawicznie poddawany był działaniu warunków klimatycznych. Krzyż jako symbol męki Chrystusa i nadziei w Zmartwychwstanie. Tak większość katolików przyjmuje misyjność Drzewa Świętego.
A teraz ten krzyż staje się zabójcą. Jak to rozumieć? Jako, że lubimy odczytywać znaki, jak nasi protoplaści, możemy powiedzieć coś w rodzaju – Bóg „zdenerwował się” i daje do zrozumienia, że ludziom pomyliły się wizerunki krzyża i że nie każdy krzyż jest przedmiotem świętości. Dwa kawałki złożonego na krzyż drewna … Czym one są w tym przypadku, jeśli nie narzędziem zbrodni?
Gdzie był Jezus w tym momencie i dlaczego nie uchronił tego nieszczęśnika? A może dla Niego lepiej, że tak zginął? Może poległ, jakby chcieli niektórzy… albo został z premedytacją zamordowany? Możemy tak żonglować frazesami w różnych kierunkach.
Co takiego zrobili z krzyża tzw. jego warszawscy „obrońcy”? Czyż nie dwa kawałki zbitego drewna, pozbawionego jakiejkolwiek symbolicznej wymowy? Niby im szło o pozostawieniu Krzyża w miejscu, a w gruncie rzeczy, Krzyż jest w tym kontekście mało istotny.
Co uczynił ich przedstawiciel z poświęconą tablicą pamięci i Krzyżem na niej? Beztrosko oblał fekaliami…Obrzydliwa sprawa. I to wszystko, razem wzięte, jest takie samo.
Jakie mamy społeczeństwo? Mówimy tyle o demokracji, cieszymy się wolnością , ale tak naprawdę to sami dla siebie jesteśmy zaprzeczeniem jednego i drugiego. Wysługiwanie się krzyżem jako motywem chrześcijaństwa i martyrologii Jezusa jest w tym przypadku niczym innym jak chorobą i nieporozumieniem.
Jak tak dalej pójdzie, to wkrótce pozdejmują nam krzyże z sal szkolnych, a młodzi przestaną wierzyć w szczególną moc Pańskiego Krzyża. By to pojąć, należy od siebie odróżnić dwie proste sprawy – Krzyż Chrystusowy nosi inne brzemię niż to, co obrazoburcze grupki ludzi starają się przekazać przez manipulację krzyżem, w ten sposób na nowo biczując Chrystusa.. Dopóki społeczność nie zrozumie, że Krzyż jest Miłością i ma łączyć, a nie dzielić, dopóty źle dziać się będzie.
Pojęcie istoty Boga nie może byś wykorzystywane do przyziemnych sporów i nie powinno stawać się przykrywką niedorzeczności.
Qui non est mecum, contra me est.
Krystyna Jadamska – Rozkrut 2010.08.17